22 mar 2014

Prolog "-"

Witam moich kochanych czytelników. Przychodzę do was dzisiaj z prologiem nowego opowiadania. To właśnie wy zdecydujecie czy mam pisać dalej tą historię, która zacznie się poniżej. Mam też do was prośbę, obowiązuje ona nawet wtedy kiedy opowiadanie nie będzie miało szans na kontynuację.
Jaki dać tytuł?
To byłoby na tyle z wstępu. Zapraszam do czytania :)

_______________________________________________________________

To nie tak, że miałam złe życie. Do tej pory było wręcz idealne. Kochający rodzice, pieniądze, władza i brak zmartwień - czego w tych czasach więcej chcieć? Otóż praktycznie niczego.

To zdarzyło się pewnego zwykłego dnia, kiedy to z dwoma ochroniarzami ubranymi w czarne garnitury na karku przechodziłam obojętnie obok sali treningowej. Niewinne spojrzenie w stronę dōjō* i całe moje życie wywróciło się do góry nogami. Moja szkoła była jedną z tych, które miały miliony klubów zainteresowań. W sali treningowej zazwyczaj było wielu spoconych mięśniaków podnoszących ciężarki. Widziałam ich zawsze gdy równo o godzinie 12.00 szłam na lunch. Dziś było inaczej. Zamiast olbrzymich facetów był tam chłopak dobrej postury z lekko umięśnionymi ramionami. Chłopak był ubrany w białe kimono i był ode mnie starszy o rok - wywnioskowałam to z mundurka wiszącego na szafie w kącie, a dokładniej krawatu, który był granatowy. Każdy rocznik miał inny kolor krawatu. Pierwszaki - zielony, drugoklasiści, jak ja - czerwony, a trzecioklasiści, jak z kolei on - granatowy. 
Bardziej od tego, że chłopak był w dōjō sam zdziwiło mnie to, że ... strzelał on z łuku.
Z wrażenia przystanęłam, ale pytana o powód zatrzymania się przez "facetów w czerni" za mną ruszyłam dalej bez słowa zapamiętując profil chłopaka. 


_______________________________________________________________
Ogółem przepraszam, że ten prolog jest taki krótki i strasznie mało zapoznaje was z samym opowiadaniem, ale taki był plan :D Czekam na opinie :) 
+ suuuuper piosenka ^^

 

16 mar 2014

Rozdział 23

 Cześć! Wiem, ze długo czekaliście na rozdział za co was gorąco przepraszam! Mam dużo napisane, ale nie miałam chęci przepisania tego wszystkiego na komputer (mam napisane na kartkach).
Teraz jak patrze na ten rozdział to wydaje mi się, że jest taki dziecinny, a pisałam go dwa tygodnie temu :D Ehh.. Zapraszam do czytania :*



W drodze do szkoły szłam za rękę z Reitą, który był strasznie podekscytowany na samą myśl o jakimś nowym miejscu.
Po chwili zastanowienia stwierdziłam, że ten chłopak jest serio dojrzały jak na swój wiek. Ogarnia co się do niego mówi, jako tako odpowiada, a co najważniejsze, w miarę się słucha. To taki... energiczny, ale za razem spokojny dzieciak. (Sprzeczności Setsu <- gomene :x  - dop. aut.). Może wyrośnie na "księcia z bajki" (´∀`)... 
Po ominięciu ogromnej kałuży zaczęłam intensywniej zatracać się we własnych myślach.
Trzeba kupić Reicie ubrania... i łóżko. W ogóle ogarnąć podstawowe rzeczy. Skoro ma u nas zostać to będzie to niezbędnym posunięciem. Zastałam go w domu w czarnych spodniach i ciemnozielonej koszulce z długimi rękawami, na której narysowany był różowy samochód pocztowy... Prawdę mówiąc Hanae nie ma zbyt wyszukanego gustu. Ciekawe jak w ogóle do nas trafił. Raczej go Hanae nie podrzuciła. W końcu jest chora... Mam nadzieję, że z Aiko jest już lepiej... O! Zupełnie zapomnieliśmy o Aiko (oprócz Natsu, bo on ciągle nie chce wyjść z pokoju za to, że go od niej odciągnęliśmy)! Lepiej jej o tym nie wspominać (⊙…⊙ )
Zanim się obejrzałam byłam już teoretycznie pod szkołą. Jeszcze raz rzuciłam okiem na małego i błyskawicznie podjęłam decyzję. 
Zajrzałam do portfela, ale znajdując tam, nie oszukujmy się, grosze lekko się skrzywiłam, ale przypomniałam sobie, że mam kartę płatniczą. 
-Um... Ja idę z Reitą na zakupy. Ta koszulka jest po prostu odrażająca. Idzie ktoś ze mną? - spytałam. 
-Ja pójdę. - powiedział Fuuto. Katsu kiwnął głową i ruszył w stronę szkoły. Pomachał nam nie odwracając się i dołączył do grupki chłopaków z jego klasy.
Tymczasem ja złapałam Reitę za łapkę i  próbując przemknąć jak ninja (tak, próbując ;-; - dop.aut.) przed placem szkolnym ruszyłam w stronę sklepów. Co prawda mój "kamuflaż" był zupełnie niepotrzebny. Dlaczego? Dlatego, że Fuuto szedł za mną jak normalny człowiek zwijający się z lekcji, a Reita podskakiwał zwracając na siebie uwagę przechodniów. 

Wchodząc w alejkę, na której mnożyły się sklepy byłam wniebowzięta ile tu tego jest. Co prawda, byłam tu nie raz, aczkolwiek za każdym razem jest tak samo...

Prawdę mówiąc omijałam sklepy z typowo dziewczęcymi ciuchami, a fascynowały mnie męskie ubrania... Na pierwszy ogień poszła jakaś sieciówka, w której znalazłam koszulkę z Guns N' Roses. Niektórzy mogliby pomyśleć, że już bardziej szczęśliwa być nie mogę. Zmienili zdanie kiedy spojrzeli na mnie po zobaczeniu bluzki z zespołem Skillet. To nie wszystko! Gdybyście tylko widzieli moją minę po znalezieniu koszulki z One Ok Rock. Normalnie rzygałam tęczą. Wyszło na to, że kupiłam je wszystkie ._. Fuuto bardzo szybko wytargał mnie ze sklepu w obawie, że coś jeszcze kupię. Reita natomiast był mega podekscytowany. W końcu natrafiliśmy na sklep dla dzieci i gdy tylko do niego weszliśmy uderzyła nas fala piosenki w stylu Hannah Montana. Miałam ochotę się zrzygać. Tym razem nie tęczą. Ze sklepu wyszliśmy oboje po zgodnym stwierdzeniu, że to nie ma sensu. Szybciej byśmy mieli umrzeć niż zostać tam kilka minut dłużej. 
 Po krótkim przechadzaniu się między sklepami natknęliśmy się znowu na jakiś dziecięcy tym razem bez odtwarzanej muzyki za co oboje Bogu dziękujemy.  

Przechodziłam między różnymi zabawkami, aż nagle natknęłam się na ubrania i zaczęłam szukać wśród nich coś znośnego. Cóż, poczucie gustu to ja miałam, ale wyłącznie do męskich ubrań. Dlatego wszem i wobec zawsze mówiłam, że chcę być chłopcem... 
W końcu znajdując białą koszulkę z krótkim rękawem, granatową bluzę i czarne spodnie poszłam do kasy, aby zapłacić za zakupy. Po drodze szukałam wzrokiem chłopaków i nie byłam zaskoczona znajdując ich przy wielkim samochodziku dla dzieci na akumulator... Jezu, nie kupimy tego, prawda? 
Po zapłaceniu szybko wytargałam obojga za ręce ze sklepu, bo by jeszcze podjęli nieodpowiedzialną decyzję. Co jak co, ale oni znając się dopiero niespełna dzień tak dobrze się porozumiewają, że można paść na twarz. 
Spojrzałam na zegar dumnie wiszący na jakimś pobliskim kościele i stwierdziłam, że powinniśmy jeszcze zdążyć nawet na 4 lekcję. 

W szkole poszłam przebrać Reitę do DAMSKIEJ toalety. Fuuto kulturalnie poczekał przed wejściem.
-Teraz wyglądasz jak człowiek...- westchnęłam wychodząc po skończonej robocie. 
 Po drodze do klasy natknęliśmy się na wyrzuconego z klasy Katsu. Ogólnie to trwała aktualnie lekcja no i ten...
Katsumi spojrzał na Reitę i kiwnął głową z uznaniem. 
-Nieźle, młoda. - skwitował i ponownie zapadł w swoją drzemkę na ławce, którą mu przerwaliśmy.
Prawie parsknąwszy śmiechem poszliśmy w stronę naszej klasy.


Wchodząc do sali wywołaliśmy idealną ciszę. Wszyscy parzyli się na nas kiedy przechodziliśmy między ławkami i siadaliśmy na swoich miejscach, ja z Reitą na kolanach. Gdy tylko odłożyłam torbę na ziemię wszyscy rzucili się w moją stronę i zaczęli zaczepiać małego. 
-Hej! Jak masz na imię?- ktoś spytał.
-Ale słodziak! - powiedział ktoś inny.
Reita był trochę przerażony, ale starał się zachować spokój, co wyglądało komicznie. 
Wtedy do sali wszedł Satoshi-sensei zaczynając matematykę. 
-Etsu do odpowiedzi.- powiedział, co z resztą wpadło mu w nawyk, podczas gdy reszta klasy wracała na swoje miejsce odsłaniając mnie z chłopcem na kolanach. 

Nauczyciel: O_o
Ja: .____.

Satoshi zatrzymał się w półkroku.
-Yano Etsumi-chan proszę na sekundkę.- powiedział wyraźnie podkreślając osobę wywołaną i odkręcił się w kierunku drzwi, które otworzył i zapraszającym gestem wskazał na nie.
Wyszeptałam Reicie na ucho, aby został na miejscu i nie robił nic zbędnego po czym zerknęłam porozumiewawczo na Fuu i wyszłam z sali. Gdy tylko zamknęłam drzwi Satoshi wybuchnął.
-Zwariowałaś Etsu?! Poza tym co to za dzieciak?! Chcesz mi może coś powiedzieć?! - krzyczał na tyle głośno, aby wszystko wyraźnie można było usłyszeć w sali.
-Ma na imię Reita. - odparłam spokojnie.
-Nazwisko? - dopytywał się.
-Ayuzawa.-odpowiedziałam po chwili wahania. Jun coś mi wspominał o Hanae i opowiedział mi historię jej rodziny...
-Dobra. Po co ci on tu?-spytał.
-Oj no bo Jun ma wykłady i miałam go zostawić samego w domu?
-Mam takie pytanie. Dość znaczące. Dlaczego on jest właśnie z tobą? Czemu nie jest z mamą?
-Jego mama, Hanae jest w szpitalu, innej rodziny nie ma. Jun jest jej przyjacielem, więc nie miała innego wyboru jak podrzucić go jemu. -powiedziałam lekko smutnym głosem. 
Chwila ciszy.
- Nasza mama nie mogła się nim zająć? - spytał lekko ustępując.
-No... liczę na ciebie KOCHANY BRACISZKU ^ ^

Satoshi: O________O
Ja: :3

-Ehh. Okay. - poddał się. -Postaram się nim zająć podczas moich okienek. I poproszę tatę, żeby zamienił mi kilka lekcji.
-Dziękuję. - westchnęłam. Kamień spadł mi z serca. Dobrze jest mieć przy sobie kogoś takiego.

Wróciliśmy na lekcję i oboje usiedliśmy na swoich miejscach, ja w ławce biorąc Reitę na kolana, Satoshi przy biurku nauczyciela.
Chwila zawachania.
-Reita. Chodź do.... wujka.-powiedział wywołując przy tym okrzyk zdziwienia. Będzie o czym plotkować... 
Reita był zakłopotany, wiec powiedziałam mu na ucho kilka słów.
-Satoshi to dobry chłopiec. Zaopiekuje się tobą, a potem wszyscy razem wrócimy do domu. No, nie bój się -ponagliłam go.
On lekko się wahając wstał i podreptał do Satoshiego nieufnie podając mu dłoń. Satoshi zabójczo się uśmiechnął. Posadził chłopca na swoim krześle, a sam stanął obok biurka. 
-Nie przejmujcie się dzieciakiem. Zajmijcie się mną, okay? ^^
-Taaaaaak. - odpowiedział mu chór.
-Dobra dzisiaj mamy powtórzenie działu! - przez klasę przeszedł cichy pomruk niezadowolenia.
-Też się cieszę :3 - zaczął coś pisać na tablicy.

Cała klasa: o________O 
Myśli całej klasy: Przez ile lekcji ja spałem?
Nauczyciel: ^^


Wygląda na to, że to koniec rozdziału :) Do następnego!
Autorka.