7 lis 2014

Przerwa

Cześć... Dzisiaj w smutnej atmosferze. Robię przerwę, nie jestem pewna, czy dalej będę pisać te opowiadania. Wiem, obiecywałam. Mówiłam, że dam radę, nie poddam się, nie zostawię was. Nie wyszło. Dlaczego przerwa? Muszę odpocząć, przestać żyć presją, pt. "Muszę w końcu napisać". Potrzebuję oderwać się od tego na moment. Nie wiem kiedy wrócę, chyba od was to zależy. Jeśli to czytasz i smutno ci, że mogę zakończyć opowiadanie w środku napisz komentarz. Każdy się liczy, każdy anonimowy również. Zależy mi na waszej opinii. Co będzie dalej? Nie wiem. Zapewne nikt nawet tego nie czyta - w końcu nie czytacie takich postów, z resztą mało osób czyta opowiadanie (co mi nie przeszkadza, w końcu jesteście). Napiszcie za co lubicie te opowiadania, okay?
Przerwa będzie trwać do odwołania. Wybaczcie.

9 paź 2014

Zapowiedź rozdziału!

Huhuh, rozdział już prawie gotowy. Przepraszam za opóźnienia, które są ogromne :C Jak znajdę czas na przepisanie z zeszytu na komputer to wstawię bezzwłocznie! Obiecuję! Powiedzmy, że w następnym tygodniu powinien się pojawić rozdział 27 :3



1 wrz 2014

Szkoła

Ech... nie wiem w sumie po co piszę ten post XD W każdym razie wakacje się skończyły i zaczyna się szkoła. Nie znaczy to, że zmienię jakoś częstotliwość pisania. Otóż na wakacjach pisałam jak w roku szkolnym :D Znowu wracam do kartek, znów będę pisać na lekcjach. Trzymajcie kciuki, żeby udało mi się zająć czwartą ławkę!

10 sie 2014

Happy birthday!!

Heheh, spóźnione, ale tak Setsu - nikt nie ogarnie jak wstawisz ten post wpisując w dacie 10 sierpnia. Nikt XD Ech, dobra. Tak więc nie chcieliście konkursu to nie ;_; Daję w zamian historię mojej pracy nad blogiem i opowiadaniem :) Zapowiada się długa notka...

Blogami interesowałam się od zawsze. Pamiętam, że kiedyś było wielkie BUM na "adoptuj dollsa", "candy dollsy" etc. Niektórzy może pamiętają, że najprostszą tego wersją były blogi ze stworzonymi "dollsami", które można było "adoptować". Sama miałam taki blog chociaż byłam mała i głupiutka. I tak, masz rację. Nikt nie odwiedzał tego bloga. Potem, gdy byłam już trochę starsza założyłam blog z jakimś tandetnym opowiadaniem. Potem go oczywiście usunęłam. I tak, masz rację. Nikt nie odwiedzał tego bloga. Całe moje życie blogowe polegało na tym, że nikt moich blogów nie odwiedzał XD W każdym razie gdzieś na wakacjach tamtego roku zaczęłam się nudzić. Dość... bardzo nudzić...Więc zaczęłam coś pisać. (To na początku miała być manga, ale nie wychodziło mi rysowanie...) Inspirowałam się wiedzą zdobytą w wielu, wielu mangach, które czytałam wtedy cały czas i powoli jakoś to szło. Poza tym moja przyjaciółka... (TAK TO AIKO :O!) również pisała jakiegoś bloga, jak dobrze pamiętam były to wymyślone przez nią scenariusze do serialu Lekarze, które swoją drogą były całkiem dobre. Wtedy też postanowiłam troszkę od niej zgapić tym samym wracając do starych czasów i założyłam bloga. TEGO bloga. Nie wiązałam z nim większych nadziei - był, bo chciałam gdzieś to wszystko zapisać. Nawet sobie nie wyobrażacie jak szczęśliwa byłam dowiadując się, że ktoś jednak zaczął czytać moje opowiadanie!

*tu miał być wstawiony rękopis prologu, ale nigdzie nie mogę go znaleźć... smutek*

Na początku z weną było dobrze - wiadomo - podjarka etc. Potem niestety coraz mniej mnie nachodziła, ale wiedząc, że ktoś czeka na rozdział nie poddawałam się i ślęczałam nad kartką bite godziny zanim napisałam coś znośnego. 
Tak - rozdziały pisałam na kartkach. Dziwne, prawda? Ale wyobraźcie sobie: nachodzi mnie wena na lekcji. I co wtedy? Jedna wielka dupa. Nie mam na czym pisać. Ostatecznie na każdej lekcji miałam na ławce czystą kartkę - czasem służyła jako brudnopis, liścik lub pisałam na niej notatki, ale zawsze była w pogotowiu i miałam do niej dostęp kiedy tylko nachodziła mnie wena. No... kartki kartkami, ale gdzie je schować? Nie chciałam używać teczki ani segregatora. Chciałam coś małego i lekkiego. Dlatego też postanowiłam użyć starej okładki po zeszycie. Miękkiej okładki. Od tej pory zbieram takie okładki. Po co? Bo szybko się niszczą, szczególnie w moich łapkach. 



Wracając do kartek... i lekcji. Zazwyczaj wena dopadała mnie na historii lub zajęciach technicznych. Wtedy też najwięcej pisałam. Do czasu kiedy wróciła nauczycielka od historii z urlopu. Mieliśmy luz na lekcjach z zastępczą historyczką. Mogliśmy robić co chcemy, abyśmy tylko nie przeszkadzali i nie zwracali na siebie uwagi. Kto chciał ten słuchał. Kiedy wróciła ta prawidłowa cały system się zmienił i na tej lekcji nie można było nie uważać. Niestety. Trudno.
Wstawiam kawałek opowiadania, które najprawdopodobniej nie pojawi się na blogu, chyba że o to poprosicie. Tak naprawdę pisałam na kartce A4, lecz musiałam ją złożyć na cztery, a później jeszcze trochę, bo akurat te lekcje, na których to pisałam były tymi, na których pisanie jest dość ryzykowne. Więc pisałam na malutkim skrawku, a potem przewracałam karteczkę. I znowu... i znowu. 
Pomysł na imiona postaci z mojego opowiadania wziął się tak naprawdę znikąd. Weszłam na google, wpisałam "imiona japońskie" i wyskoczyło. Proste. Dlaczego akurat japońskie? Sama nie wiem. Pewnie dlatego, że bardzo mi się podobają i mam fioła na ich punkcie. Zastanawiam się czy miałabym więcej odwiedzających gdybym pisała z angielskimi imionami? *rozmyśla*
Pisząc w szkole było trudno znaleźć nowe imiona dla postaci, więc przeważnie pisałam "1" i "2". Potem stwierdziłam, że chcę znać je od razu. Znowu więc weszłam na google i wpisałam "imiona japońskie" po czym przepisałam wszystkie, które mi się podobały na kartki. Potem doszły do tego nazwiska, znaki zodiaku, szkolnictwo i edukacja w Japonii i szablon tworzenia postaci.





Szablon tworzenia postaci? Po co mi to? Już pędzę z odpowiedzią. Chodzi o to, że tworząc postać zawsze starałam się mniej więcej zaplanować jaką ona będzie miała rolę w opowiadaniu. Znaki zodiaku są dość ważne w Japonii, tak samo jak grupa krwi. Ale dlaczego to pisać? Heh, a może ta postać akurat będzie oddawać krew dla swojej ukochanej? Albo będzie sprawdzać horoskop w magazynie? I co wtedy?



Nowe opowiadania zazwyczaj pisałam w szkole - jak większość wszystkiego. Kiedy byłam w trakcie tworzenia postaci wolałam być sama, ale przeważnie i tak doradzałam się u przyjaciółek. Obydwie są nieocenione w pomocy przy opowiadaniu, dodają swoje własne wątki, wymyślają ciąg dalszy i niektóre (TAK TO TY AIKO) nawet nie boją się pozować w jaki sposób ma wyglądać dany moment. 


Praca nad opowiadaniem ciągnęła się długo, ale jestem pewna, że nie było tak źle. Nie dodawałam przecież jednego rozdziału na 3 miesiące. Prawda? 

Muszę od razu podziękować Aiko i (myślę, że tak będzie bardziej ci odpowiadało) Arisu. Byłyście, jak nie mogłam dostać weny i dodawałyście mi tony pomysłów akurat wtedy kiedy ich nie potrzebowałam. Dzięki :D
Swoją drogą muszę szczególnie podziękować Aiko za całe zakończenie opowiadania. Wiem jak ma to wyglądać i mówię, że skończy się to ekstrawagancko. Serio. Nie mam pojęcia jak ona mogła to wymyślić wracając z lidla. Mam też zapisane plany na następne rozdziały i myślę, że mogę się z Wami nimi podzielić. Najwięcej dotyczy ich Fuuto i Etsu - zamierzam wreszcie napisać im jakiś godny romansik... Dobra nje. Nie dam skanu - zbyt poufne i spoilery ;_; Przepraszam.




Moim miejscem pracy jest tak naprawdę wszystko. Biurko, stolik, podłoga, łóżko. Whatever.

Muszę też powiedzieć, że wpadłam pewnego razu na chemii. Pani podeszła do mnie i spojrzała co tam bazgrzę. Przeczytała i z uśmiechem poszła dalej. Czy mogę uważać, że mojej pani od chemii się spodobało? Czy po prostu śmiała się z mojej głupiej fantazji?

Nazwa "Harem Lodge" wzięła się znikąd. Zupełnie przypadkiem tak nazwałam opowiadanie. Ale to chyba mało ważne skoro nikt nawet nie kojarzy czegoś takiego jak "Harem Lodge", czyż nie? XD Tak drodzy czytelnicy - to nazwa tego opowiadania. 

Jeśli zaś chodzi o drugie opowiadanie - Perfect Marriage - nazwa wyjaśni się potem >:-D 
Opowiadanie pisałam wtedy, kiedy wena nie dopisywała w pisaniu Harem Lodge. Taka odskocznia. Mam plany związane z tym opowiadaniem, więc nie zapominajcie o nim!




Cieszcie się z tych rękopisów! Może kiedyś będą sławne ^^ Swoją drogą zawsze takie rzeczy piszę szybko i na odwal, więc pismo nie jest staranne. Jest chaotyczne. Takim pismem mogę pisać wieki i się nie zmęczę. Dlatego też go używam. Nigdy bym do tego nie doszła, gdybym pisała starannie! Mogę się o to założyć!

Napiszę teraz jak krok po kroku powstaje opowiadanie. Piszę ich dużo, ale nie pokazuję wszystkich. Większość pozostawiam dla siebie lub daję przyjaciółkom do ocenienia. Pierwsze musi być pomysł. Pomysły nachodzą mnie nagle, bez ostrzeżenia. Potrafię na coś wpaść podczas sprawdzianu i zapisuję sobie to na ławce. Czasami siedzę w tym czasie na laptopie, więc spisuję to do notatnika. Najczęściej jednak pomysł pojawia się na kartce, którą później czytam, analizuję i piszę dalej.
Kolejnym krokiem jest napisanie "prologu dla siebie". Otóż, występuje w nim przeważnie pan "1" i pani "2". Piszę pierwsze co mi przychodzi do głowy i robię to tak długo, aż nie zacznie mnie boleć ręka, albo wena ustąpi. Następnie zaczynam tworzyć postaci z pomocą szablonu, który jest tam gdzieś na górze. Wiadomo, dane personalne etc. Potem dopisuję główny cel jaki ma do spełnienia bohater i czy to postać pierwszo- czy drugoplanowa. Do niektórych postaci potrafię czasem dorysowywać włosy, czasem wygląd oczu... Wszystko to, co potem pomoże mi w pisaniu.
Wtedy zaczyna się "prawidłowy prolog" jak to sobie nazywam. Piszę wtedy lepiej, nie na odwal. Dodaję imiona, zmieniam obrazki lub ogólne zdania w opisy. Tak powstaje prolog, który mieliście okazję przeczytać dwa razy na moim blogu.
Potem - jeśli oczywiście nie znudził mnie temat - piszę dalej.



Większość rozdziałów na kartkach różni się co nieco z tymi na blogu. Chodzi głównie o to, że ponownie czytam to co napisałam, potem zmieniam na lepsze... Na koniec okazuje się, że zmieniłam połowę rozdziału. Heheh...

Myślę, że tyle powinno wystarczyć :> Mam nadzieję, że ktokolwiek to przeczytał. Troszku się napracowałam XD Okay, dzięki wielkie za ten rok z Wami, przeżyjmy razem jeszcze jeden, dobrze? (^o^)/

Setsu

8 sie 2014

Rozdział 26

Mwahahaha! Setsu postanowiła dodać post o pierwszej w nocy! Pomysłowość nie zna granic XD Okay, mam wielką (serio) nadzieję, że nie jesteście źli na mnie za to, że mimo wcześniejszych słów postanowiłam poleniuchować... Macie rozdział i nie bijcie :> Chcę żyć.
Och, no i zmieniłam nagłówek bloga. Lepszy? Czy gorszy? No i kupiłam sobie laptopa, więc zwiększyłam szerokość bloga (mój wcześniejszy ekran był dość mały i kiedy weszłam na bloga na laptopie 15.6 cali myślałam, że padnę XD). Zapraszam do czytania.



Byłam zażenowana tym, że mówiłam takie rzeczy w obecności Fuuto, no ale czasu nie da się cofnąć. Aiko powoli dochodzi do siebie. To dobrze, strasznie się o nią martwiłam (pomijając te momenty kiedy całkowicie o niej zapominałam...). Jutro mamy 24 grudnia. Święta.
Koniec końców Aiko nic nie kupiła tamtego pamiętnego dnia... więc wczoraj poszłam z nią i Reitą na zakupy. Postanowiłyśmy, że złożymy się na prezenty dla Juna, Katsu i Reity. Tak jak ja chciałam dać prezent od siebie dla Fuu, tak Ai chciała dać osobny prezent dla Natsu. Ostatecznie Junowi kupiłyśmy ekspres do kawy (którą bardzo lubi), Katsumi dostanie od nas piłkę do kosza i nowe słuchawki, a Reita zestaw klocków Lego i torbę słodyczy. Nie wiem co Aiko kupiła reszcie, ale ja zdecydowałam się kupił Natsu struny do gitary z autografem jakiegoś znanego gitarzysty (warte majątek), Fuuto zaś postanowiłam kupić starą, prawie zupełnie nieosiągalną już wersję gry "Wybraniec" na konsolę z autografem twórcy. Szukałam jej cały dzień, ale było warto.

Obudziłam się dzisiaj dość wcześnie, aby zacząć przygotowania. Postawiłam na kuchnię, więc obudziłam Fuuto, żeby mi pomógł. Mimo pozorów jest w tym naprawdę dobry tylko mu się nigdy nie chce. Trochę pojęczał jak stara baba, ale w końcu okazał się bardzo przydatny. Kiedy skończyliśmy przygotowywać potrawy była już 11.00.
- Etsu... myślałaś o... o tym? - zapytał patrząc na mnie znacząco.
Opierał się o blat. Zarumieniłam się. Oczywiście, że myślałam! Cały czas!
- No... może trochę... bardzo - powiedziałam odwracając wzrok.
- Więc?
- D... daj mi jeszcze trochę czasu, okay? - poprosiłam
- Dlaczego karzesz mi tyle czekać? To boli.
- Przepraszam. Jeszcze trochę.
Rozmowę przerwał nam okrzyk zadowolenia.
- Whoaa! Ale pachnie! Takie poranki to ja mogę mieć codziennie!
Tak. To Ai.
Jak na zawołanie w kuchni nagle pojawiła się obśliniona Aiko w jakiejś za dużej koszuli.
- Co tam chowacie dobrego? - zapytała.
- To na święta! - skarciłam ją kiedy chciała dziabnąć kawałek jednej z potraw.
- Dla mnie święta mogą się zacząć nawet teraz - stwierdziła pochłaniając żarcie oczyma.
Spojrzeliśmy na nią zgodnym "AYFKM?", a ona tylko wzruszyła niewinnie ramionami.
- Idę się przebrać, bo czeka mnie wieczne sprzątanie... - powiedziałam i zbladłam na samą myśl o kłębkach kurzu za szafkami.
Ubrałam się w koszulkę z greenpeace i dresowe szorty, związałam jasne włosy w wysoki kucyk i założyłam białe rękawiczki. W międzyczasie Aiko włączyła swoją nową grę na konsolę. Randkowa haremówka, gdzie wszyscy faceci skaczą wokół ciebie, a ty musisz wybierać prawidłowe odpowiedzi, żeby się w tobie zakochali. Trochę banalne, ale Ai wyraźnie tak nie uważa, bo ma tak bardzo skupioną minę jakby przystępowała do egzaminu.
Weszłam do spiżarni, która mieściła się zaraz przy wejściu i wyciągnęłam z niej odkurzacz, worki na śmieci i inne rzeczy potrzebne do sprzątania w tym detergenty.
- Czeka mnie długi dzień - wymamrotałam przejeżdżając wzrokiem po domu. - Naprawdę dłuugi dzień.

Kiedy byłam w trakcie odkurzania salonu do holu wbiegł zaciekawiony Reita. Za nim podążał w szaleńczym biegu Katsu z miną "Oh God why?" ver. hard, Najwidoczniej w coś się bawili. I wtedy dostrzegłam w rękach Reity egzemplarz... Opadła mi szczęka. To były "świerszczyki". Momentalnie się zaczerwieniłam, ale nie odwróciłam wzroku. Katsu to zauważył i sam się zaczerwienił. Dogonił Reitę i zaczął wyrywać mu świerszczyki na siłę. Postanowiłam interweniować. Odłożyłam odkurzacz wcześniej go wyłączając i podeszłam do chłopców.
- Reita oddaj mi te gazety - poprosiłam.
- Dlaczego? - spytał wyraźnie zasmucony, że będzie musiał zakończyć zabawę.
- Bo nie będzie obiadu. - Byłam prawie pewna, że emanuję przerażającą aurą. Taką fioletowo niebieską.
Reita bez słowa oddał mi gazety z miną mówiącą "Proszę, oszczędź mnie". Katsu wyciągnął po nie do mnie ręce wyraźnie dając mi do zrozumienia, że chce je odzyskać. Popatrzyłam na niego mrużąc oczy i wrzuciłam świerszczyki do worka na śmieci.
- Braciszku, nie martw się! Kupimy ci drugie!- próbował pocieszyć go Reita.
- Ciiiiicho Reita, bo ona usłyszy i nie pozwoli nam wyjść z domu przez tydzień! - ostrzegł go Katsumi i ze smutkiem odszedł do pokoju za rękę z Reitą.
Jakoś... rozbawiła mnie ta sytuacja.
Włączyłam muzykę i wznowiłam sprzątanie. Musi lśnić.

Uff! W końcu skończyłam. Byłam wyczerpana. Naprawdę, wyczerpana. Powinnam była nie zaniedbywać obowiązków. Poszłam wziąć prysznic i się przebrać w coś wygodnego. Padło na szerokie spodnie do kolan i koszulkę z dna szafy. Chyba najbardziej przewiewna koszulka jaką mam. Powinnam częściej jej używać. Aiko dalej łupi w tą grę, więc konsola była zajęta. Poszłam więc do salonu obejrzeć jakiś fajny film. Wyciągnęłam sobie czipsy i usiadłam wygodnie na kanapie włączając telewizję. Przełączałam kanały. Wiadomości, pogoda, jakiś tandetny program o zwierzętach, pogoda, sport, muminki, wiadomości, pogoda... Nieee! Nie ma nic ciekawego! Zła wyłączyłam telewizor i spojrzałam na zegarek. 16.00. Zrobię coś do jedzenia. Wyciągnęłam mąkę, mleko, olej, jajka i kilka innych składników oraz borówki amerykańskie z lodówki i zaczęałm robić muffiny. Zapach przywiódł do kuchni Juna, który był wniebowzięty, że postanowiłam zrobić coś z borówek amerykańskich. On jako pierwszy spróbował wypieków i niesamowicie się ucieszyłam kiedy powiedział, że są pyszne. Dobrze jest mieć kogoś takiego pod ręką. Kogoś, kto zawsze powie to co najbardziej chcesz usłyszeć, ale mówi to prosto z serca.
Znowu usiadłam na kanapie chcąc włączyć telewizor, ale rozmyśliłam się i poszłam do Katsu po jakieś filmy.
- Proszę! - krzyknął z pokoju kiedy zapukałam do drzwi.
- Wchodzę. - Zaraz przy wejściu powitał mnie radosny Reita i paczka ciastek. Więc to tak go przekupujesz...
- Masz jakieś filmy? - spytałam.
- Jasne, tam - wskazał palcem na ścianę po lewej.
- Wow, niezła kolekcja. Polecasz coś?
- Pacyfikator, Kod Merkury, Jestem numerem cztery...
- Chcesz coś obejrzeć ze mną? - spytałam.
- No to bierz Iluzję i idziemy do salonu.
- Jasne - uśmiechnęłam się.
Ostatecznie zamiast we dwoje oglądaliśmy film ze wszystkimi pomijając Aiko, która dalej łupiła w grę i Reitę, który zasnął już na początku filmu. Udany wieczór przedświąteczny. Jak dobrze jest mieć przy sobie przyjaciół.

29 lip 2014

Perfect Marriage. Rozdział 1

Co?! Niemożliwe! W końcu doczekaliście się pierwszego rozdziału nowego opowiadania? Setsu miała na to czas?! Hehe, tak, właśnie tak! Setsu postanowiła dodać rozdział :D

Następnego dnia rano...
Śniadanie. Czym dla mnie jest śniadanie? Hmm... niczym nie różniąca się od obiadu czy kolacji powtarzana co dnia zaplanowana procedura. Jeśli ktoś zapytałby mnie:

"Co miałaś dzisiaj na śniadanie?"
Odpowiedziałabym:

"Schaboszczaka z ryżem, do tego gotowana marchewka z groszkiem"

i byłoby to dla mnie normalne kiedy z kolei pytający z miejsca stwierdziłby, że jestem snobistyczną księżniczką. Ale to nie prawda, co nie? No więc właśnie jadłam sobie śniadanie. Sama. Dlaczego? Mama śpi, tata pracuje. Siedzenie przy tym przytłaczająco długim stole samotnie trzy razy, czasem więcej dziennie było kiedyś dla mnie przygnębiające. Teraz jestem z tego powodu szczęśliwa. Jedzenie przy rodzicach byłoby dla mnie niezręczne. Kończąc śniadanie przechodziłam do kolejnego punktu mojego zaplanowanego miesiąc wcześniej dnia. Zawsze, identycznie, w tym samym miejscu dostawałam swój plecak zaopatrzony w lunch i książki i wychodziłam z domu, żeby wejść prosto do luksusowego samochodu. I zawsze dojeżdżałam do celu - szkoły - nie znając nawet do niej drogi. Przyciemniane szyby to uniemożliwiały. 

Jestem jedyną córką szefa Korporacji Kurogane Group. I właśnie tak wygląda moje życie.

Ale ostatnio coś się jednak zmieniło. Już nie jest tak rutynowo. Ten chłopak nie był w planach... a może jednak? Dziś znowu przechodziłam równo 12.00 obok dōjō i on znowu tam był. Zwrócony do mnie plecami napinał mięśnie i wypuszczał strzałę. Wbiła się w tarczę ze świstem. Zerknęłam w tamtą stronę. Milimetr od środka... Fascynujące, a jednocześnie takie przerażające. Nie chciałam mu przeszkadzać, a poza tym moim ciągłym wgapianiem się w niego niesamowicie irytowałam aroganckich ochroniarzy. 
Rozmawiałam naprawdę wiele razy z ojcem na ich temat: "Są mi zupełnie niepotrzebni!". Za każdym razem kończyło się to niepowodzeniem - codziennie ci sami nudni, egoistyczni ochroniarze, którzy nawet mnie nie ochraniają... Dobrze, że przynajmniej na lekcjach ich nie ma...
Ruszyłam więc naprzód mimo ciągłej chęci gapienia się na chłopaka.

- Kurogane Keiko?
- Jestem. - odpowiedziałam. Ciałem owszem. Duszą wciąż przed dōjō. 
Była teraz matematyka. Och! Jak ja nie lubię matmy... Następny był język angielski jak dobrze pamiętam. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja, WŁAŚNIE JA muszę uczyć się pilnie tych przedmiotów mimo tego, że jestem na poziomie o wiele większym niż ten, który przerabiamy na lekcjach. W tym momencie mówię nawet lepiej od niektórych Anglików w ich ojczystym języku. Przez to na prawie każdej lekcji strasznie mi się nudzi... Wszyscy sądzą, że jestem kujonem... Czy ja wiem? Kujon ze mnie taki jak kosmita z mojej nauczycielki matematyki. Czyli bardzo możliwe, że nim jestem. Spisywałam właśnie z tablicy treść zadania kiedy nauczycielka - kosmitka zrobiła coś bardzo odważnego.
- Kurogane-san, może ty rozwiążesz to zadanie?
Do tej pory nikt nie miał odwagi wezwać mnie do odpowiedzi. Trochę cieszę się z tego faktu, że w końcu ktoś to zrobił. Spojrzałam jej w oczy i od razu dotarło do mnie, że chce mnie ośmieszyć... Wal się ufo. Wstałam i podeszłam do tablicy, wzięłam kredę i przez chwilę wpatrywałam się w tablicę analizując zadanie.
- Nie znam odpowiedzi, proszę pani - odparłam i odłożyłam kredę.
- Spróbuj przynajmniej to rozwiązać - powiedziała nauczycielka.
Okey, spróbuję. Ponownie wzięłam kredę do ręki i znowu analizowałam treść zadania wpatrując się w tablicę.
- Pst! Spisz dane - szepnął ktoś z tyłu.
Podążając za wskazówkami tego kogoś zaczęłam pisać. Gdy skończyłam dane nie miałam pojęcia co zrobić. Wtedy ta sama osoba szepnęła wzór, z którego mogę to obliczyć. I już wszystko było jasne.
- Odpowiedź to 174,25 - powiedziałam odkładając kredę wcześniej zapisując odpowiedź i odwróciłam się do klasy. Gdzie jest ta osoba? Kto to był? Mój wzrok padł na chłopaka siedzącego za mną. Mrugnął do mnie i lekko się uśmiechnął. Odwzajemniłam uśmiech i usiadłam na miejsce. Nabazgrałam w zeszycie "dziękuję" i podniosłam go tak, żeby osoba za mną mogła to przeczytać. Odpowiedział mi cichym potrójnym tupnięciem nogą.
Reszta zajęć minęła znośnie, bez zbędnych akcji jak ta na matematyce. Zmieniłam buty i zamknęłam szafkę.
- Keiko - usłyszałam i niemal od razu się zarumieniłam. Pierwszym imieniem zwracają się do mnie tylko rodzice. Odwróciłam się w stronę, z której usłyszałam swoje imię i zobaczyłam chłopaka, który pomógł mi dziś na matematyce.
- Cieszę się, że udało ci się rozwiązać zadanie na matmie - uśmiechnął się.
- Cieszę się, że ktoś mi pomógł - również się uśmiechnęłam.
- Jestem Takashi Haru.
- Kurogane Keiko.
- Do zobaczenia jutro, Keiko. Czekają na ciebie - powiedział i pomachał mi.
- Racja. Cześć... Takashi-san - odmachałam i z uśmiechem ruszyłam w kierunku samochodu.
- Mów mi Haru! - usłyszałam jeszcze.
- Do zobaczenia, Haru! - odkrzyknęłam.
 Naruszona po południowa rutyna wraca na swoje miejsce, wsiadam do samochodu tym samym dając się wrzucić w pętlę. Ciekawe czy kiedyś się od niej uwolnię.
Przez następne dwa dni równo o 12.00 gapiłam się na tego chłopaka, a podczas przerw zamieniałam kilka słów z Haru. Naprawdę dobry z niego chłopak. Mógłby zostać moim przyjacielem, ale nie sądzę, że tego chce. Ma przecież tylu innych przyjaciół.
Wróciłam dziś do domu w dość dobrym humorze (co jest normą od spotkania chłopaka od łuku) i ku mojemu zdziwieniu czekali tam na mnie rodzice. 

14 lip 2014

One-shot #1-2

One-shot #1-2! Wiem, że późno, ale jest, więc już nie marudzić! No i przepraszam, tak bardzo wiem jak to zwaliłam, że prawię beczałam przepisując to z kartki... Okropnie was przepraszam! Ech, mam nadzieję, że chociaż jednej osobie się spodoba nieskładność opowiadania jak i mimo pozorów zbyt naiwna itepe dziewczyna. Och no i wielkie sorka za wszelkie niezgodności charakteru członków Exo. Zapraszam :>

_______________________________________________________________


Wredna małpa. Bardzo wredna małpa! Stary pryk! Wyłysiej! Jak on mógł?!
- Wróciłam - powiedziałam, ale przywitała mnie głucha cisza. Ech, przejawiam masochizm.
Położyłam skromne zakupy na stole (dwie zupki na szybko i jabłko) i padłam na łóżko. Spojrzałam na zegar. 17.00. Trzeba się zbierać. Szybko zjadłam zupkę, narzuciłam na siebie cienką kurtkę i wyszłam z domu.
- Jasne! Już się robi! - krzyknęłam.
W “restauracji” panował huk. Ledwo udało mi się usłyszeć dzwonek oznajmiający, że ktoś przyszedł (albo wyszedł…). Ech, trudno. “Ja tu tylko sprzątam”... a raczej gotuję.
- Zamówienie do… - przerwałam. Nawet ja nie usłyszałam swoich słów. Postanowiłam więc użyć kartki. Szybko nabazgrałam krzywą trójkę i położyłam kartkę przy talerzu. Chwilę po tym, jak wróciłam do gotowania nastała cisza. Wyszłam z kuchni, żeby zobaczyć o co chodzi i spojrzałam w stronę drzwi… CO?!
- To… To Kris z Exo! - krzyknęła jakaś kobieta.
- Kris? - szeptali ludzie. Ja tymczasem chciałam się wycofać z powrotem do kuchni. Udało się. Cicho jak kot przemknęłam przez kuchnię wznawiając gotowanie. Żaden nauczyciel, a tym bardziej ON nie skrócą mojej pensji.
Wiele osób uważa, że nie mam w sobie nic kobiecego. Ale jest coś, jest jedna rzecz. Gotowanie. W kuchni jestem kobietą pełną gracji.
Nagle moją harmonię przerwał ktoś definitywnie nie proszony.
- Akane… Cześć - uśmiechnął się. - Zapomniałaś może o czymś?
- O czym miałabym zapomnieć? - przybrałam “poker face”.
Ściągnęłam fartuch i już nie byłam “kobietą z gracją”. Teraz byłam “przerażającym facetem”.
- Czego ty znowu ode mnie chcesz? - zamachnęłam się. Za wolno. Zatrzymał moją pięść w połowie drogi. Co jest? Zachwiałam się. Jak się nie sprężę to potrącą mi z pensji. Zakręciło mi się w głowie i byłam pewna, że upadnę. Ale to się nie stało. Kris złapał mnie w pasie i przytrzymał ratując mnie do bolesnego upadku. Wszystko widziałam jak przez mgłę. Zanim się obejrzałam byłam już w lokalu niesiona przez Krisa. W dodatku jedną ręką podtrzymywał mi głowę, a drugą włożył pod moje nogi, które swobodnie zwisały do dołu. Żenujące. Jednak nic nie mogłam zrobić. Pozwoliłam więc sobie dalej przytulać się do Krisa i wsłuchiwać się w jego bicie serca. Zamknęłam oczy i odpłynęłam.
Obudziłam się w miękkim łóżku. Ciepło. Zamroczona tym uczuciem odwróciłam się na drugi bok. Otworzyłam przymknięte oczy.
C...c...co?! Leżę w jednym łóżku ubrana w całkiem inne ubranie niż wczoraj z nauczycielem, w dodatku z “Krisem z Exo”, który wydaje się być sławny. Poza tym… gdzie ja jestem?! To nie jest mój dom!
Kris otworzył zaspane oczy i od razu odnalazł mój przestraszony wzrok. Jestem pewna, że zaśmiał się w duszy na ten widok.
- O, cześć. Jak się czujesz? - zapytał nie robiąc sobie nic z faktu, że jest w jednym łóżku ze swoją uczennicą. Nie odpowiedziałam.
- Akane… - powiedział.
- Co? - odpowiedziałam najspokojniejszym tonem na jaki było mnie stać.
- Jak się czujesz? - ponowił wcześniejsze pytanie.
- Dobrze... - odpowiedziałam.
Uśmiechnął się.
- Cieszę się - z czego się cieszysz?
Wstać. Muszę wstać. To, że leżę w łóżku z nauczycielem jest więcej niż niestosowne. Zachwiałam się, ale Kris był już przy mnie i uratował mnie od gleby. Co jest?
- Co mi jest?! Jestem chora? Niemożliwe - wyszeptałam.
- Yep, jesteś chora.
- Poza tym czego byłam z tobą w jednym łóżku?!
- A myślisz, że kto opiekował się tobą całą noc?
Zarumieniłam się.
- Bądź wdzięczna.
- Jak mam spłacić dług? - zapytałam bez chwili wahania.
- Co? - zaskoczyłam go, ale już po chwili uśmiechnął się. - Pojedź ze mną do Chin.
Nie spodziewałam się tego. Ech, wygląda na to, że muszę jechać. Nie lubię, wręcz nienawidzę mieć długów!
- Oczekujesz, że się zgodzę? - spróbowałam jednak grać.
- Oczywiście, inaczej bym tego nie proponował - spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem.
- Dobrze, pojadę - zgodziłam się.

Nie musiałam pakować wielu rzeczy. Prawdę mówiąc, nawet nie miałam "wielu rzeczy". Spakowałam więc moje "standardowe ubrania", tj. koszulki i jakieś spodnie. Dodatkowo sukienkę i buty do niej pasujące za namową Krisa. Tak serio to on mi je kupił. Super. Kolejne zbyteczne ubrania do kolekcji, której i tak nie mam. W każdym razie sukienka ładna, ale do dupy w funkcjonalności. No chyba, że będę chciała uwieść jakiegoś dziadka, żeby mi dał trochę kasy na taxi. Nie zapominając o bieliźnie i "kosmetykach" (czyt. dezodorant, szampon i krem na rany). W rezultacie mój bagaż mógłby być plecakiem, jednak Kris kazał mi spakować się w jakąś walizkę. Wzięłam więc najmniejszą jaką miałam (i jedyną swoją drogą).

Wtorek, godzina 4.00. Stoję i ziewam na lotnisku w towarzystwie mojego nauczyciela - Krisa. Z Exo-M... chyba? (co to w ogóle jest?). W każdym razie kupiłam na lotnisku jakieś drażetki.

Jesteśmy na miejscu... przywaliłabym komuś. Kris poszedł odebrać nasze bagaże. Zastanawiam się dlaczego przylecieliśmy tu sami. To wygląda jak podróż prywatna, a nie jak szkolna wycieczka. O co mu chodzi?

Podjechaliśmy taksówką pod jakiś duży budynek. Kris ciągle coś mówi, a ja mam coraz większą ochotę my przywalić. Dziwne, że jeszcze tego nie zrobiłam.
Przepuścił mnie w bramie, sam zamknął ją za sobą jakby trzymał tu majątek. Przerażające. Może tak naprawdę trzyma tu swoje ofiary tortur? Super... Weszliśmy do budynku. Naprawdę ogromnego budynku! Usłyszałam głosy.
- Luhan! - krzyknął Kris. Wtedy rozległo się głośne echo szybkich kroków. Ktoś biegł. Wtedy zza zakrętu wyłonił się... chłopiec? Facet w każdym razie. Słodki. Rzucił się na Krisa z taką siłą, że myślałam (miałam nadzieję), że się wywalą.
- Kris! Co tu robisz?! - krzyknął Luhan.
Po chwili w pomieszczeniu zebrały się cztery kolejne osoby z czego żadna z nich nie zauważyła drobnej osóbki stojącej w cieniu (mnie!) i każdy "rzucił się w objęcia Krisa". Trochę to takie gejowate było... Kiedy każdy już przytulił mojego "towarzysza", ten złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Zaskoczyłam wszystkich, nawet siebie nagłym przywaleniem mu prosto w twarz. Tak jakoś moja pięść sama "wyruszyła w drogę szukając twarzy Krisa".
Wreszcie mu walnęłam - jęknęłam w duchu szczęśliwa, że mogę już teraz w spokoju umrzeć.
Wszyscy gapili się na mnie w osłupieniu.
- Akane, ty to umiesz zrobić wejście smoka - stwierdził Kris.
- Nie będę przepraszać... - uświadomiłam go.
- Nie spodziewam się tego od ciebie, nie martw się - stwierdził.
- Kris, to twoja dziewczyna? - spytał Luhan.
- Tak - powiedział, ale moje:
-NIE! - zagłuszyło jego wypowiedź. - To mój nauczyciel.
Tym razem to on zagłuszył moje słowo:
- MISTRZ! Uczę ją walczyć. Lepiej z nią nie zadzierajcie - wysłałam mu pytające spojrzenie. Dlaczego nie chce, żeby wiedzieli, że jest nauczycielem?
- O... okay - powiedzieli chórem. Byli przerażeni. Jakie to śmieszne!
- W każdym razie... Kris. Co ty tu robisz? Czy nie... odszedłeś? - zaczął jakiś facet przypominający dinozaura. Ostatni wyraz wypowiedział z bólem. Jak mu tam było... eee... Ch... Chen! Btw. Czego oni wszyscy mówią po angielsku? Czy to nie są przypadkiem Chiny?
- Tia... Tak jakoś... wyszło no i... chciałem... chciałem was odwiedzić - jąkał się.
- Zimny, jak przystało na eleganckiego faceta z miasta - rzucił jakiś chłopak opierający się plecami o ścianę.
- I po co mnie tu zaciągałeś? - zapytałam z wyrzutem.
- Oj zamknij się już, masz u mnie dług... - odpowiedział.
- Racja. - odparłam cicho jakby przyznając się do porażki. Żenujące...
Wtedy Kris ruszył do przodu chcąc przejść do dalszej części domu, ale przy przeciskaniu przeszkodził mu mur chłopaków. Nie dając za wygraną spróbował z drugiej strony, ale tam też nie udało mi się przejść. Ale to było komiczne! Spojrzał na przyjaciół wyczekującym wzrokiem.
- Pfft! - wymsknęło mi się. Tak bardzo chciało mi się śmiać!
Po chwili dołączył do mnie Luhan. Teraz oboje zginaliśmy się w pół ze śmiechu. Na końcu tylko Kris stał beznamiętnie od czasu do czasu pokazując światu lekki uśmiech.
Po ogarnięciu się chłopaki wreszcie przepuścili zmęczonych idiotów (czyli nas). Kris zaprowadził mnie do swojego pokoju. Czekaj, wróć! Dlaczego SWOJEGO pokoju?!
- Rozgość się - powiedział
- Nie będę spać w jednym pokoju z moim nauczycielem. No bez jaj!
Chwila ciszy. Przez cały czas patrzył się na mnie.
- Nie jestem twoim nauczycielem - odparł spokojnie i nadzwyczaj poważnie.
- ... jak to "nie"? A kto mnie angielskiego uczył? - spytałam ironicznie.
- Ech, nie jestem, nie byłem i nie będę twoim nauczycielem.
- A uczył mnie twój klon...
- Daj mi dokończyć! Byłem w twojej szkole jako "nauczyciel", bo mi tak kazali. Powiedzieli mi, że muszę wybrać kogoś wyjątkowego... - zarumienił się. - No i tak jakoś wyszło. To zbyt skomplikowane. W każdym razie wybrałem ciebie. I nie wiem co mam teraz robić. Pewnie będziesz udawała moją narzeczoną, którą zostawiłem w Japonii, żeby odstraszyć fanki. Odkąd "odszedłem" zrobiły się naprawdę natarczywe.
- Fanki? - zapytałam zdezorientowana.
Ten spojrzał na mnie jak na idiotkę.
- Exo nic ci nie mówi? - pokręciłam głową. - Exo! Exo-K, Exo-M? Nic? - znowu pokręciłam głową.
- To może wyszukam ci to w internecie... - włączył laptopa. Potem wpisał Exo.
- To chyba coś znanego, nie? - stwierdziłam gdy wyszukiwanie przyniosło nieoczekiwane rezultaty. Kris wszedł na angielską Wikipedię.
- To zespół?!
Przewinął na skład grupy.
- Xiumin, Chen, Luhan, Tao, Lay... o! Jesteś tu Kris!
Świeciły mi się oczy. Wiedziałam to, bo Kris uśmiechnął się w ten charakterystyczny sposób, w jaki uśmiechnął się ostatnim razem. Wtedy włączyła się piosenka na Youtube. Wolf. Exo-m. Niesamowite. Spojrzałam na Krisa. Cicho nucił sobie "Wolf" patrząc na mnie. Przeszedł mnie dreszcz. Naprawdę nie spodziewałam się takiego rozwoju wydarzeń. Nagle naszła mnie chęć... na co? Nie umiałam tego opisać. To coś jak przyciąganie. Czuję się podobnie kiedy walczę z kimś silnym. Teraz jednak nie chciałam go uderzyć. Co się ze mną dzieje?
Przysunął się do mnie odrobinę i patrzył na mnie zamglonym wzrokiem. Przyłożył rękę do mojego policzka i pogładził go kciukiem. Powoli przybliżał się do mnie, aż w końcu byliśmy tak blisko siebie, że bez problemu mógłby mnie pocałować. To też zrobił co mimo moich przypuszczań i tak mnie zaskoczyło. Delikatny pocałunek parzył moje usta. Zamknęłam oczy i pozwoliłam mu pogłębić pocałunek. Oparł mnie o ścianę i nachylił się nade mną. Zarzuciłam mu ręce na szyję i zaczęłam nieśmiało oddawać pocałunek. Po chwili otworzyłam lekko oczy i znalazłam jego wzrok.
Jak długo mi się przyglądał? Kiedy otworzył oczy? A może w ogóle ich nie zamknął?
Oderwaliśmy się od siebie, aby nabrać tchu. Wtedy do pokoju wpadł Luhan.
- Kri...iii... - jego głos zamienił się w pisk.
Gwałtownie się od siebie odsunęliśmy.
- Kris, poćwiczysz z nami? - starał się mówić opanowanym głosem.
- Jasne - odpowiedział Kris i spojrzał na mnie. - Zobaczysz do czego zdolne jest Exo!
Wow. Tańczyli naprawdę dobrze. Stałam tam jak zahipnotyzowana i gapiłam się na układ do "Growl". Potem zatańczyli "History". Kiedy skończyli cała piątka poszła pod prysznic. Kris zdecydował się zostać i podszedł do mnie.
- Możemy powalczyć. I tak muszę się wykąpać - powiedział, a ja prawie nie wyszłam z siebie. Mogę powalczyć! Użyć pięści! Jeszcze trochę to bym pewnie biła ścianę... albo co gorsza randomowych przechodniów.
- Yep! - krzyknęłam.
Wtedy blondyn (na zdjęciach był brunetem, pewnie się farbuje...) przybrał poważny wyraz twarzy. Ja podobnie. Staliśmy w odległości ok. metra od siebie i czekaliśmy na to, kto wykona pierwszy krok.
On.
Ruszył na mnie biegiem. Dopiero w ostatniej chwili wyciągnął rękę do uderzenia. Uchyliłam się. Tym razem ja wykonałam ruch. Postawiłam na brzuch. Moja noga jednak nie dosięgła celu. Kris odskoczył na bok.
Walczyliśmy już tak dłuższy czas i oboje opadaliśmy z sił. W czasie walki ściągnęłam bluzę, która leży teraz w kącie pomieszczenia.
- Wystarczy. Padam na twarz - odetchnął.
- Ja też... Gdzie tu mogę wziąć prysznic? - spytałam.
- Każdy ma w swoim pokoju własną łazienkę. Chodź, pójdziesz pierwsza.
W pokoju dał mi ręcznik, którego zapomniałam i poszłam pod prysznic. Zimna woda rozbudziła mnie i dała mi okazję do przemyślenia tego wszystkiego. Wychodząc z kabiny prysznicowej zorientowałam się, że nie wzięłam piżamy... okryłam się więc ręcznikiem i zostawiając za sobą mokre ślady podeszłam do drzwi. Lekko je uchyliłam i rozejrzałam się. Chyba wyszedł do kuchni. Korzystając z okazji szybko wybiegłam z łazienki w stronę walizki po drodze zaliczając cudowną glebę. Wyjęłam piżamę i wróciłam do łazienki. Szybko się ubrałam i wróciłam do pokoju. Kris już tam był i śmiał się pod nosem.
- Co? - spytałam.
- Boże, pięknie się wywaliłaś! - powiedział wskazując na duży mokry ślad na podłodze. Zarumieniłam się. Kris nadal cicho się śmiejąc poszedł do łazienki. Po 10 minutach wyszedł z niej i podszedł do mnie, aby mnie pocałować. Potem cichym, ale poważnym głosem powiedział coś, czego się nie spodziewałam.
- Kocham cię - znów mnie pocałował.
- Kris... - zdołałam wyjąkać między pocałunkami
-Hmm?
- Też cię kocham - uśmiechnęłam się szeroko.
Ponownie mnie pocałował, tym razem bardziej namiętnie po czym przytulił mnie do siebie.
- Tak bardzo się cieszę - wyszeptał.


11 lip 2014

Versatile Blogger Award

Co należy zrobić będąc nominowanym?
1. Podziękować osobie, która cię nominowała.

W takim razie bardzo dziękuję Pati Blue za nominację! Nie miałam pojęcia co to jest aż do tej pory :)

2. Pokazać nagrodę Versatile Blogger Award na swoim blogu.


3. Ujawnić siedem faktów o sobie.

1. Skończyłam pierwszą klasę gimnazjum z czerwonym paskiem.
2. Uwielbiam czytać książki.
3. Koresponduję z różnymi osobami drogą listową.
4. Lubię deszcz.
5. Lubię mangę i anime, ale nigdy nie byłam na żadnym konwencie.
6. Chciałabym być chłopakiem ._.
7. Jestem niska, mam ok. 155 cm wzrostu.

4. Nominować siedem lub więcej blogów.

Nie czytam często blogów, a chciałabym nominować te, które znam i polecam, więc nie będzie ich siedem.
http://storiesaboutkpop.blogspot.com/
http://historiepisanepiorem.blogspot.com/
http://exo-fan-fiction.blogspot.com/
http://my-story-with-exo.blogspot.com/





7 lip 2014

Pierwsze wakacje na blogu!

Z ogromnym uśmiechem witam wszystkich czytelników! Od kilku dni mamy już wakacje. Nie są to normalne wakacje, bo to pierwsze wakacje Opowiadań Setsu! Niedługo też mija rok od założenia bloga, za czym idzie coś specjalnego. Co prawda, muszę jeszcze się zastanowić czy zrobić konkurs czy napisać coś... no właśnie: coś. Liczę na waszą pomoc.
Od razu mówię, że konkurs byłby z dość... ciekawą nagrodą dla fanów tego opowiadania jak i dla fanów mangi i anime :>

Okay, kończę na razie temat konkursu (wspomnę jeszcze o tym bliżej urodzin bloga) i lecę dalej z informacjami. Z racji tego, że są wakacje może być więcej rozdziałów. Tak przynajmniej uważam. Nigdy nic nie wiadomo. W każdym razie postaram się pisać i jeszcze raz pisać!

Wpadłam na pomysł, żebyście dostali możliwość pisania do mnie... listów. Mogę wam to umożliwić tylko potrzebuję chętnych :)



20 cze 2014

One-shot #1-1

Cześć~! To pierwszy One-shot na tym blogu, poza tym podzielony jest na części (za długi wyszedł ;-;)! W każdym razie mam nadzieję, że się spodoba i będziecie chociaż trochę zadowoleni :) 
_______________________________________________________________

-Akane! - krzyknęła jedna z „koleżanek” z klasy. -Jak tam u ciebie? Już wszystko OK.?
Ble! Aż mi się rzygać zachciało. Sztuczność… Tak bardzo chciałam jej to wygarnąć jednak powstrzymałam się. To przewodnicząca. Za karę musiałabym pewnie nie dość, że odbywać to cholerne zawieszenie to jeszcze czekałoby mnie czyszczenie kibli przez miesiąc. Zacisnęłam więc pięści aż poczułam małe kropelki krwi spływające mi po palcach, przybrałam krzywy uśmiech i odpowiedziałam jej siląc się na to, aby mój głos brzmiał chociaż trochę przyjaźnie.
-Jasne Mei. Wszystko w porządku. - drgała mi brew. Poczułam silną chęć poprawienia jejodrobinę tej idealnej mordki moją pięścią.
Zadzwonił dzwonek i wszyscy wraz z przewodniczącą rozeszli się do sal. Mi jednak minęła jako taka ochota na uczestniczenie w lekcjach, więc ruszyłam w stronę wyjścia. Kilka osób odwróciło się za mną, ale ich miny zrzedły jak tylko załapali kim jestem i każdy z nich niczym pieski pobiegł do swojej klasy. Wyszłam ze szkoły i już byłam u jej bram szczęśliwa przepływem nagłej wolności kiedy poczułam dłoń na ramieniu. Odwróciłam się przybierając wszystkim nieszczęśnikom znany wzrok obojętności budzącej wszechobecną grozę i zobaczyłam jakiegoś chłopaka z papierami pod pachą, ubranego w koszulkę i czarne spodnie. Zupełnie nie przypominał ucznia mojej szkoły. Kim więc jest? Moja pięść odruchowo była już w połowie drogi do jego twarzy kiedy coś ją zatrzymało i nie była to jego twarz. Wyraźnie czułam palce zaciskające się na mojej pięści. To on. Szybki refleks. Szacun. Kim jesteś? Chciałabym to wiedzieć. W końcu ktoś z kim walka przyniosła by jakąś frajdę. Dla pewności postanowiłam go jeszcze kopnąć w brzuch jednak uchylił się sprawiając, że moja noga trafiła w powietrze. Nagle poczułam, że zaraz na mojej twarzy zagości głupawy uśmiech. Szybko to opanowałam i postanowiłam przyjrzeć mu się lepiej. Był wysoki, lekko umięśniony, z blond włosami ułożonymi w jakąś fryzurę na topie. Nie mam pojęcia czy tak właśnie jest, ale widziałam dużo ludzi z taką fryzurą. Ten mężczyzna przede mną jednak prezentował się w niej najlepiej. Oczy ciemne, a rzęsny tak długie, że aż rzucające cień na jego policzkach. Koszulka była bordowa i dość luźna.
-Jesteś Sayuki Akane? -spytał melodyjnym głosem.
Czego on chciał?
-Ta sama, która pobiła kilku chłopaków z gangu całkiem sama? -dodał. Czy chce mnie wyśmiać? Oczernić? Nie wydaje mi się.
-Ta… czego chcesz?
-Nic. -odpowiedział i chciał już sobie iść.
Wkurzył mnie. Bardzo mnie wkurzył! Matko Boska, ale chcę mu przywalić! Prawie się trzęsłam z tego pragnienia. Złapałam go mimo woli za rękę odwracając go ku sobie. Spojrzał na mnie lekceważącym wzrokiem co jeszcze bardziej podsyciło mój gniew. Jednak mój cios, który wymierzyłam z automatu został zatrzymany w podobny sposób do poprzedniego. Postanowiłam wymierzyć uderzenie drugą ręką co zaskoczyło rywala i nie wykonał uniku dostatecznie szybko. Podjarana tą nagłą zmianą stron chciałam go dodatkowo kopnąć. To był błąd. Tym razem był co najmniej przygotowany i złapał moją nogę utrzymując ją w powietrzu. Straciłam równowagę i przygotowana już byłam mentalnie na spotkanie z ziemią kiedy mężczyzna puścił moją nogę tym samym łapiąc rękę i szarpnął mnie do góry sprawiając, że równowaga powróciła. Nie puścił od razu mojej ręki, ale trzymał mnie przy sobie tak kilka dobrych sekund uważnie studiując moją twarz. Po chwili na jego ustach zakwitł uśmiech przez który dostałam dreszczy. Puścił mnie oniemiałą z powodu jego umiejętności, które (ciężko mi to przyznać) przewyższają moje i odszedł w kierunku szkoły.
Usiadłam w ławce, którą miałam całą dla siebie (żaden człowiek o zdrowych zmysłach nie usiadłby z istnym wcieleniem agresjii) i całkiem spokojnie i beznamiętnie (jak zwykle) czekałam na lekcję… jaką mam teraz lekcję?
*chwila trybienia* *przetwarzanie danych*
No tak! Angielski. Lubię ten przedmiot. Nie wiem dlaczego. Po prostu uczenie się jego jest całkiem przyjemne.
Zadzwonił dzwonek informujący uczniów o rozpoczęciu lekcji. Równe 5 sekund później do klasy wszedł mój wychowawca co mnie zniszczyło. Zamierzają wziąć mnie na dywanik na angielskim? Poza tym co już zdążyłam zrobić? Już miałam wstać z przyzwyczajenia kiedy do Sali wszedł Pan Super Mario Ninja Bros z wczoraj. Czyżby się naskarżył? Czekaj, to tak nie wygląda. O co chodzi?
-Powitajcie proszę swojgo nowego nauczyciela od angielskiego. Pan Asai poszedł wczoraj na zwolnienie lekarskie, więc przez najbliższe dni waszym nauczycielem będzie on. - po klasie przeszedł pomruk zdziwienia i cichy pisk podniecenia dziewczyn. Zdawało się, że tylko ja siedziałam bez ruchu gapiąc się na faceta.
-Cześć. - powiedział przesuwając wzrokiem po klasie. Uśmiechnął się serdecznie pokazując swe białe zęby, które wręcz błyszczały. - Jestem Kris. - zatrzyłam wzrok na mnie. Dojrzałam w jego oczach nutkę arogancji.
-Ten Kris?! - krzyknęła jedna z dziewczyn. On kiwnął głową co wywołało falę pisku.
Wait. Jaki „ten” Kris? Co to jakiś gwiazdor?
-Z EXO-M?! - krzyknęła koleżanka wcześniejszej dziewczyny. EXO-M? EXO? Hm… To jakiś program telewizyjny?
-Cisza! Tak, jestem Kris, z EXO, śpiewam, tańczę, jem, śpię, mam nogi i ręce. I uwaga! To może być szok! Nawet chodzę do ubikacji! - prawie się uśmiechałam. - Mógłbym w końcu przeprowadzić lekcje?! - gwar w klasie ucichł po chwili, a Kris wysłał klasie lekki uśmiech.
-No to strona 115, dzisiaj powtórzenie. - prawie zapomniałam, że lekcje prowadzi kretyn z wczoraj. Prawie.
-Do odpowiedzi przyjdzie. - udawał, że wybiera ucznia z dziennika, ale ja wiedziałam, że miał to na myśli od samego początku. - Sayuki Akane.
Wstałam i powoli podeszłam do tablicy. Spojrzałam na Krisa wyczekująco, a w klasie zapanowała głucha cisza.
-Zrób zadanie 28 ze strony 115. Masz 5 minut. - to było wyzwanie. Ok. Przyjmuję je.
-Zaczynaj. - powiedział i niemal w tym samym czasie wzięłam do ręki kredę i książkę… ŻARTUJE SOBIE?! Zadanie na całą stronę! Tu nawet 10 minut… nie! Zrobię to. Kątem oka widziałam arogancki wzrok Krisa. Wyłysiej staruchu.
Nie minęły nawet 2 sekundy kiedy zaczęłam pisać. To była prędkość światła… Zdecydowanie. W klasie było tak cicho, że stukanie kredy wydawało się głośną muzyką.
-Minuta do końca. - oznajmił nauczyciel. Phi. Już kończyłam.
 Zostało 10 sekund i trzy przykłady. Kris był pewny, że schrzanię. Hehe. Trudno. Przegrałeś. Ostatnią literę napisałam w ostatniej sekundzie. Spojrzałam na Kirsa. Był zaskoczony, ale też dumny.
Wygrałam.


Następnego dnia
Weszłam do szkoły powolnym krokiem ciesząc się z tego, że nie muszę przeciskać się przez żadne tłumy - cała populacja w szkole robiła mi przejście schodząc z drogi destrukcji. Tempem godnym żółwia przemierzałam korutarz dążąc do klasy, w której mam lekcje.
5 minut później…
-Cisza! Tak, jestem Kris, z EXO, śpiewam, tańczę, jem, śpię, mam nogi i ręce. I uwaga! To może być szok! Nawet chodzę do ubikacji! - prawie się uśmiechałam. - Mógłbym w końcu przeprowadzić lekcje?! - gwar w klasie ucichł po chwili, a Kris wysłał klasie lekki uśmiech.
-No to strona 115, dzisiaj powtórzenie. - prawie zapomniałam, że lekcje prowadzi kretyn z wczoraj. Prawie.
-Do odpowiedzi przyjdzie. - udawał, że wybiera ucznia z dziennika, ale ja wiedziałam, że miał to na myśli od samego początku. - Sayuki Akane.
Wstałam i powoli podeszłam do tablicy. Spojrzałam na Krisa wyczekująco, a w klasie zapanowała głucha cisza.
-Zrób zadanie 28 ze strony 115. Masz 5 minut. - to było wyzwanie. Ok. Przyjmuję je.
-Zaczynaj. - powiedział i niemal w tym samym czasie wzięłam do ręki kredę i książkę… ŻARTUJE SOBIE?! Zadanie na całą stronę! Tu nawet 10 minut… nie! Zrobię to. Kątem oka widziałam arogancki wzrok Krisa. Wyłysiej staruchu.
Nie minęły nawet 2 sekundy kiedy zaczęłam pisać. To była prędkość światła… Zdecydowanie. W klasie było tak cicho, że stukanie kredy wydawało się głośną muzyką.
-Minuta do końca. - oznajmił nauczyciel. Phi. Już kończyłam.
 Zostało 10 sekund i trzy przykłady. Kris był pewny, że schrzanię. Hehe. Trudno. Przegrałeś. Ostatnią literę napisałam w ostatniej sekundzie. Spojrzałam na Kirsa. Był zaskoczony, ale też dumny.
Wygrałam.
-Proszę bardzo. -powiedziałam lekceważąco i odeszłam do ławki. W połowie drogi Kris się odezwał
-Gdzie idziesz? Wracaj tu. Sprawdzimy. - powiedział. Bez słowa zawróciłam.
-Znalazłam błąd! - krzyknęła jakaś podjadana dziewczyna.
-Gdzie? - spytał Kris
-Przykład 12. - stwierdziła uradowana.
-Ten przykład jest poprawny… yyy..
-Reiko. Kobayashi Reiko. - przedstawiła się zarumieniona po uszy dziewczyna i usiadła do ławkii zażenowana.
-Panno Sayuki. - zaczął zbliżając się do mnie. - Wszystko poprawnie. Gratulacje. - powiedział. Zostaniesz dziś po lekcjach. Mam do ciebie sprawę.
-Jasne sensei. -odpowiedziałam i usiadłam w ławce.
Lekcja toczyła się dalej.
Zadzwonił dzwon. Koniec lekcji. Wpadnę po drodze do domu do sklepu. Trzeba kupić zupki na szybko. Miałam już wychodzić ze szkoły kiedy czyjaś ręka złapała mnie za ramię.
-Wiedziałem, że nie posłuchasz. - powiedział.
-Ła, Fajnie. Jasnowidz. Odpuść, ok.? Muszę iść. - nie puścił mnie. Przewróciłam oczami.
-Idziemy. -zacisnął mocniej rękę na moim ramieniu i ciągnął mnie w stronę szkoły. Mogłam z nim walczyć, ale nie miałam na to siły. Pozwoliłam mu więc ciągnąć mnie swobodnie do szkoły
Weszliśmy do klasy.
-Czego chcesz? - spytałam. Zaczął mówić po angielsku.
-Jesteś bardzo dobra w tym języku, nie?
-Może. -też mówiłam po angielsku.
-Heh, mam dla ciebie propozycję. - odparł.
-Chyba nie chcę jej znać.
-Pojedziesz ze mną do Chin.
-… CO?! Pogrzało się staruchu!
-W ramach doskonalenia swojego języka. - uśmiechnął się.
-Ja nie- przerwał mi
-Zapłacę za ciebie. - chyba oczy mi się zaświeciły, bo cicho się zaśmiał. - No to ustalone.

14 cze 2014

Rozdział 25

Aiko została wypisana ze szpitala dzień temu. Dopiero wtedy, kiedy weszła do domu to poczułam. Bardzo mi jej brakowało. W każdym razie ma rękę w gipsie, na którym zdążyła już narysować swój mały świat. Piękny swoją drogą. Mogłaby zostać artystką, jak Jun. Co do Juna... ostatnio zaczęliśmy naprawdę dużo ze sobą rozmawiać. Można powiedzieć, że się zaprzyjaźniliśmy. Z kolei Fuuto... Minęły 3 dni odkąd wyznał mi uczucia. Pewnie chcielibyście wiedzieć jak to się dalej potoczyło... Więc zacznę od początku.


3 dni po wyznaniu Fuuto. 3 dni po zapewnieniu, że odpowiem. 3 dni niepewności. 3 dni. Minęły już 3 dni.
Chodziłam każdego dnia półprzytomna.
Czy ja go kocham? T-tak. Więc dlaczego się waham?
Dziś wypisują Aiko! Kochana Aiko będzie wiedziała co zrobić. Naprawdę, już się nie mogę doczekać kiedy Jun ją przywiezie. Snob, nie pozwolił mi na pojechanie z nim. Zostało mi więc tylko czekać na nią w salonie w towarzystwie Fuuto, Katsu, Natsu i Reity.
Z Natsu było dość ciężko. Specjalnie wstałam o 8.00, żeby doprowadzić go do normy. Aiko by się pewnie załamała gdyby go wtedy zobaczyła. Szczególnie, że oboje coś do siebie czują, huehue. Biegłam do jego pokoju prawie się zabijając ślizgając się w skarpetkach po podłodze. Bez pukania otworzyłam drzwi prawie wyrywając je z zawiasów... No więc on sam był dość niezadowolony kiedy kazałam mu wstać tak wcześnie rano. Kiedy podciągnął sobie kołdrę za głowę tak bardzo mnie wkurzył, że pociągnęłam go za nogę, żeby spadł z łóżka. Wypchnęłam go po tym za drzwi i nakazałam się wykąpać. Kiedy on siedział w tej łazience wyciągałam mu jakieś czyste ubrania: niebieska koszulka i czarne spodnie. Na końcu bezwstydnie poprawiłam mu włosy.
Katsu jakby wyczuł przytłaczającą atmosferę pomiędzy mną i Fuuto, bo włączył jak najszybciej telewizor. Standardowo kanał został błyskawicznie zmieniony na dziecięcy CBeebies  gdzie akurat leciał "Dobranocny Ogród". Reita zahipnotyzowany wpatrywał się w ekran telewizora i zdawało się, że rozumie co mówi ten cały Makka Pakka... Serio? To niemożliwe ;-; Poza tym... dlaczego wszystkie postacie z takich odmóżdżających bajek mieszkają w jakiś bunkrach? Makka Pakka, Teletubisie... Teletubisie miały nawet kamuflaż!
Westchnęłam nie mogąc skupić się na bajce. Ukradkiem zerkałam na Fuuto... AIKO WRACAJ! Zaczynam wariować ;-; Po chwili usłyszałam cichy trzask drzwi.
W końcu!
Wstałam i pobiegłam do drzwi. Rzuciłam się na pierwszą lepszą osobę przede mną. Ku mojemu szczęściu była to moja kochana Aiko, a nie Jun.
-No już, już. Bo mnie uszkodzisz! - powiedziała żartobliwie Aiko. Po chwili poczułam jak ktoś ciągnie mnie za nogawkę. Spojrzałyśmy w dół. Reita, skarb mój kochany był zagubiony. Aiko patrzyła się na mnie podobnym wzrokiem. Ech...
-To ciocia Aiko.- powiedziałam. Ona uśmiechnęła się zabawnie. Reita zawtórował "cioci".
Wreszcie pozwoliłam Aiko i Junowi wejść do salonu. Katsu przywitał się jako pierwszy. Ukłonił się szarmancko niczym książę co rozbawiło mnie niemiłosiernie. Fuu mocno przytulił siostrę i albo mi się zdawało, albo miał szkliste oczy. Z resztą tak samo jak Ai. Nadszedł czas na Natsume. Stał jak wryty i wpatrywał się w Aiko tak szczęśliwym, a jednocześnie poważnym wzrokiem, że aż się uśmiechnęłam.
-Ale ona ma szczęście.- pomyślałam.
Ai patrzyła się na niego takimi samymi oczami. Minęło kilka sekund, aż w końcu Natsu zdołał się poruszyć. Podszedł powoli do Ai i jakby oboje zapomnieli, że my też tu jeszcze jesteśmy. Wyciągnął rękę i pogładził ją po policzku. Łzy wygrały z Aiko, teraz swobodnie spływały po jej policzkach. Natsu przybliżył się tak, że stykali się prawie całym ciałem i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Przytulił ją do siebie i pocałował ją w głowę. Patrzyłam na to jak zahipnotyzowana. Szczęśliwa miłość... Oni to mają szczęście. Nie potrzeba tu było żadnych słów. Teraz mam jeszcze większy mętlik w głowie. Spojrzałam na chłopaków. Fuuto stał z szeroko otwartymi oczami. Katsu wyglądał na usatysfakcjonowanego, ale i na zaskoczonego. Reita nie zwrócił na nich najmniejszej uwagi. Juna widziałam rozmazanego. Odnalazł mój wzrok i przytulił mnie do serca. Dopiero wtedy zorientowałam się, że płaczę. Kiedy Aiko położyła mi dłoń na ramieniu natychmiast odwróciłam się do niej i wlepiłam się w nią podobnie jak do Juna.
-Aaaiii - zawyłam. -Pomóż mi. Ja naprawdę nie wiem co mam zrobić. - mówiłam przez płacz.
-Eetsu! - ona również zawyła. Płakałyśmy obie i przytulałyśmy się do siebie kurczowo całe zasmarkane. Nie wyglądało to pociągająco. -Tak bardzo jestem głodna!- żaliła się. Chłopaki patrzyli się na nas jakby oglądali film, a my dalej wyrzucałyśmy z siebie wszystko co przychodziło nam na myśl.
-Ja go chyba lubię!
-Dawali mi tam tylko marne trzy kanapki z dżemem na dzień!
-W pokoju było tak pustoo.
-Mam ochotę na czipsy!
-Twoja miłość jest taka prosta!
-Miałaś tak dużo jedzenia w domu!
-TY TO MASZ SZCZĘŚCIE. - powiedziałyśmy w tym samym czasie i dalej wyłyśmy. Katsu gdzieś w połowie zaczął śmiać się i nie mógł tego opanować. Fuuto zrobił facepalma. Natsu zawtórował Fuu. Jun natomiast uśmiechał się pod nosem. Z kolei Reita podbiegł do nas, przytulił się do naszych nóg (bo tylko do nich sięgał) i płakał razem z nami.
_______________________________________________________________
Eeech, nie bijcie mnie! Dostaliście ten rozdział w końcu, więc mnie już nie bijcie :D Tak naprawdę, to mam jeszcze początek 26 rozdziału i może wstawię go gdzieś przed wakacjami... hehe. Tsa, w każdym razie mam ogromną nadzieję, że rozdział się podobał (pracowałam nad nim sporo czasu cierpiąc na brak weny). Bardzo możliwe, że gdzieś niedługo wstawię również 1. rozdział Perfect Marriage :>

Autorka!

27 maj 2014

Ogłoszenia parafialne~!

Witam wszystkich tu zebranych! Wiadomość do przekazania jest dość ciężka... Otóż... Znowu zaczęłam nowe opowiadanie i znowu nie napisałam ani Harem Lodge, ani Perfect Marriage... Ale postaram się napisać, chyba, że chcecie mieć co czytać w najbliższym czasie to wrzucę to co mam ;)

Standardowo zapewniam was, że nie zamierzam zostawić bloga :>

2 maj 2014

Ogłoszenia duszpasterskie~!

Witam, witam wszystkich zgromadzonych :D Cóż, nie mam wciąż pomysłu na tytuł nowego opowiadania. Oczekuję pomocy <3 Jestem również głupia głupia głupia baka baka~! Z przepływu weny zaczęłam pisać całkiem nowe opowiadanie i przez to nie mam nic na zaczęte na blogu. W tym momencie oczekuję zrozumienia. Piszę, jestem w trakcie wymyślania historii, wymyślam poszczególne postacie drugoplanowe i dopracowuję pierwszoplanowe, także mam roboty po uszy. W dodatku tydzień najbliższy zawalony wszystkim czym się tylko da. Biologia, fizyka, historia, geografia, informatyka, angielski, matematyka... nie wytrzymam!
Chciałam was o tym w tym wpisie zawiadomić i przypomnieć, że was nie opuszczam, więc wy nie opuszczajcie mnie, okay? :)

14 kwi 2014

Rozdział 24

 Cześć :) Napisałam rozdział, nie pisałam tego przy żadnej muzyce, ale chciałabym wam polecić jedną z moich ulubionych :) LINK 
_______________________________________________________________

Po lekcji Satoshi poprosił mnie razem z Fuuto do jego gabinetu... Jak będzie ta ośmieszająca rozmowa na temat wychowania dzieci to mu walnę...

Kiedy Satoshi wyszedł z klasy za rękę z Reitą wszystkie dziewczyny aż mdlały.
-Omg! Jakie to seksi - dało się usłyszeć.
Albo
-Omg! Czy on ma dziecko? Nie wierzę! - płaczącym głosem.
On się jednak tym nie przejmował. Zdziwiłam się. Jak zawsze flirtował z dziewczynami tak teraz je wręcz olewał. Gdy doszedł do swojego pokoju pierwsze pozwolił wejść nam, potem Reicie, a sam wszedł na końcu zamykając za sobą drzwi odcinając się tym samym od cywilizacji. 
Pokój był nowoczesny i bogato urządzony (skąd oni mieli na to kasę o_o) i byłoby całkiem przyjemnie gdyby nie to, że cicho tu jak w kościele ._. Dobra, wiem, że akustyczne ściany mają swoje zalety (np. potajemny seks z panią psycholog), ale mógłby puścić przynajmniej jakąś muzykę... przykładowo takiego Skilleta albo Avenged Sevenfold... Przecież mają takie relaksujące piosenki (<-- mówi poważnie!-dop.aut.).
Gabinet był pełen kontrastów. Ściany kawowe, typowo męskie, a meble białe... Podłoga z jasnego drewna. Na biurku, które stało po lewej stronie od drzwi, mniej więcej na środku pokoju zwrócone do wewnątrz (co ja tu napisałam o.O -dop.aut.) panował artystyczny nieład. Po prawej zamkniętego laptopa leżącego pośrodku biurka zalegały niesprawdzone jeszcze sprawdziany, zaś po lewej leżał jednorazowy kubek po kawie z kawiarenki obok szkoły i kilka długopisów leżących luzem. W zasadzie to było nawet schludnie.
Satoshi usiadł na swoim (ciemnym!) kręconym fotelu przy biurku, a nam nakazał ręką usiąść na krzesłach (również ciemnych) umieszczonych naprzeciwko biurka. 
Skoro kazał, to usiedliśmy mimo, że wcale nie mieliśmy takiego zamiaru. Przecież zawsze łatwiej uciekać jeśli się stoi... W ogóle szybszy refleks... Spojrzeliśmy na siebie i od razu się rozluźniłam. W jakiś sposób samo spojrzenie na Fuuto dodawało mi otuchy.
-Nie chcę przedłużać, więc od razu przejdę do rzeczy. - powiedział Satoshi. My kiwnęliśmy głowami, ale on niespecjalnie czekał na naszą odpowiedź. -Czekam na więcej wyjaśnień. Etsu, Fuuto... opowiedzcie wszystko od nowa, ok?
-Uhm... - odpowiedzieliśmy jednocześnie po czym ja zaczęłam mówić.
-Ayuzawa Reita, ma trzy lata, tata, Arashi, nie żyje... - zatrzymałam się na chwilę. Reita ma takie straszne dzieciństwo... Potem znowu wznowiłam wyjaśnienia, tym razem bardziej pewnym głosem. -Hanae, jego mama leży w szpitalu, śmiertelnie chora. Rodzice Hanae nie żyją, za to rodzice Arashiego wyparli się tej części rodziny obwiniając Hanae i Reitę o jego śmierć... - przełknęłam ślinę. -Żadnej innej znanej rodziny, chociaż jest ona możliwa, aczkolwiek bardzo daleka. 
-Dlaczego akurat trafił do was? - spytał niewzruszony Satoshi. Jego wzrok wciąż był zimny jak lód. 
-Przecież już ci mówiłam... - odpowiedziałam, ale zrezygnowałam ze stawiania na swoim po spojrzeniu w oczy Satoshiego w momencie wypowiadania tych słów. -Chodzi o Juna. Hanae jest jego przyjaciółką... Coś między nimi było, teraz mają do siebie ogromne zaufanie... chociaż gdy Jun dowiedział się o Hanae itd. był przybity i w jakiś nieokreślony sposób zdradzony... Mimo wszystko... kiedy Hanae już... umrze, Reita trafi pod prawną opiekę Juna zgodnie z wolą testamentu Hanae. 
Chwila ciszy. 
-Och... - westchnął Satoshi. -Co sobie myślałaś przyprowadzając do szkoły małe dziecko?! Jest tu tyle niebezpiecznych rzeczy, przecież to liceum! W dodatku nie daje się skupić innym dzieciakom na nauce... - krzyczał. - Nie myśl sobie, że jak twoja mama wychodzi za dyrektora tej szkoły, a jej synem jest jej pracownik to możesz robić co tylko dusza zapragnie! - nie byłam już pewna czy przekrzyczał ściany, czy dalej wytrwale utrzymują naszą kłótnię w pomieszczeniu. 
-Satoshi-sensei... - zaczął Fuuto.
-Zaczynasz robić się strasznie rozpieszczona, wiesz?!
-Satoshi-sensei! - krzyknął tym razem głośniej Fuu. W moich oczach widać już było łzy. 
-Matka Reity chciała, żeby jej syn był bezpieczny, a ty go przyprowadzasz wgłąb dżungli pełnej dzikusów!
-Satoshi! - krzyknął ponownie Fuuto wstając. Był naprawdę wkurzony i miał już wymierzyć nauczycielowi cios z prawego sierpowego. Na szczęście w porę go powstrzymałam. Łzy spłynęły mi po policzkach i nie byłam w stanie już ich zatrzymać. Rozpłakałam się, a gdy tylko mały Reita to zobaczył sam zapłakał i się do mnie przytulił. 
-Przepraszam. - powiedział Satoshi. Fuuto wciąż stał i zgarbiony patrzył się na mnie. Było mu przykro, że nie uratował mnie przed łzami. Ech... jaki wstyd. Rozbeczałam się jak małe dziecko...
Zadzwonił dzwonek.
-Etsu... przepraszam. Słyszysz? Hej... - mówił mój brat.
-Etsu... -zaczynał, ale za każdym razem nie mógł dokończyć Fuu.
-Etsu, bo cię nagram i wrzucę na YouTube... - powiedział poważnym tonem Satoshi.
-Zhejcą się Satoshi za znęcanie się nad dziewczyną. - stwierdziłam.
Chwila ciszy przerywana tylko cichym łkaniem Reity. Ja płakałam bezgłośnie.
-Przepraszam. - powiedziałam wstając. -Chodzi o to, że Reita jest zupełnie sam... ja... on stracił tatę i... teraz może stracić jeszcze mamę i - urwałam. Czy ja mówiłam o sobie?
-Rozumiem. Ja też przepraszam, okay? - podszedł do mnie i mnie przytulił. Stojący obok Fuuto miał minę mówiącą "zabiję cię"... Poza tym wydzielał jakąś przerażającą aurę...
Kiedy Satoshi mnie tak przytulał nagle do jego pokoju wlazł bez pukania jego tata, który za razem jest dyrektorem szkoły...
-Satoshi - zaczął radosnym głosem, ale zaraz urwał zdziwiony tym, co dzieje się w gabinecie jego syna. Już miał wrzeszczeć coś w stylu "Jesteś nauczycielem! Jak możesz wykorzystywać uczennice?!" albo "Nie wstyd ci zboczeńcu?!", ale zobaczył mnie i jego mina od razu nabrała pozytywnych cech wyglądu.
-Etsum... Etsu! - szybko się poprawił. -Co się stało?
WAIT.
-Etsu, co tu robi dziecko?
Kochany przyszły ojczym :>
........... (chwila niezręcznej ciszy! -dop.aut.)
-Dobrze się składa. Ty jesteś non-stop wolny i siedzisz w tym swoim gabineciku 24/7, więc mógłbyś się nim zająć dopóki nie skończę lekcji, co nie? >:3 - powiedziałam. Kiedy już na twarzy dyrektora widać było powiększający się uśmiech Satoshi wtrącił:
-Ou... jeśli chcesz być dobrą mamą dla Reity to z całego serca nie radzę zostawiać go pod "czujnym" okiem ojca... Serio.
Poker face... co on musiał przeżyć...
-Satoshi nie przesadzaj. Będziemy się bawić z Reitą kucykami [...] - mówił dyrektor.
Po krótkiej rozmowie i długiej sprzeczce Satoshiego i jego taty wyszło na to, że dzisiaj Satoshi będzie pełnił rolę opiekunki. Razem z Fuuto wyszliśmy z gabinetu zostawiając sprawy dorosłych za sobą. 
Lecz zamiast na lekcje, poszliśmy na dach.
Mozolnym krokiem wdrapywałam się po schodach , ale gdy tylko wyszłam na świeże powietrze zaczęła rozpierać mnie energia. Położyliśmy się na dachu obok siebie i wpatrywaliśmy się w niebo nasycając się ciepłym wiosennym powietrzem. 
-Etsu... - zaczął Fuu przewracając się na brzuch. -Chyba coś zrozumiałem...
-Hmm? - spytałam wciąż wpatrując się z uśmiechem w niebo.
 
-Kocham cię.

_______________________________________________________________
Przepraszam za tak długą nieobecność, pewnie jesteście źli ;-; Ale mam nadzieję, że rozdział się spodobał ^^ W ogóle mam teraz strasznie dużo pomysłów na nowe opowiadania i będę je spisywać na kartkach. Może się kiedyś przydadzą... Tak poza tym to zmieniłam nieco bieg wydarzeń rozdziałów, jest teraz inaczej niż mam na kartkach, ale wszystko i tak skupia się przy głównej myśli :) Czekam na komentarze - to dopinguje! 
Panna Setsu, czyli autorka :>

6 kwi 2014

Ogłoszenia parafialne!

Cześć wszystkim, już na początku chcę was przeprosić za to, że przez 3 tygodnie nie pojawił się kolejny rozdział opowiadania. Prawdę mówiąc, on jest. Jest napisany na kartce, ale nie chce mi się go przepisywać mimo, że jestem już w połowie.
Postaram się go jak najszybciej dokończyć i wstawić. To samo tyczy się drugiego opowiadania. Też jest napisane na kartce.
Także czekajcie cierpliwie, nie zostawiłam was! Nawet o tym bym nie pomyślała!

22 mar 2014

Prolog "-"

Witam moich kochanych czytelników. Przychodzę do was dzisiaj z prologiem nowego opowiadania. To właśnie wy zdecydujecie czy mam pisać dalej tą historię, która zacznie się poniżej. Mam też do was prośbę, obowiązuje ona nawet wtedy kiedy opowiadanie nie będzie miało szans na kontynuację.
Jaki dać tytuł?
To byłoby na tyle z wstępu. Zapraszam do czytania :)

_______________________________________________________________

To nie tak, że miałam złe życie. Do tej pory było wręcz idealne. Kochający rodzice, pieniądze, władza i brak zmartwień - czego w tych czasach więcej chcieć? Otóż praktycznie niczego.

To zdarzyło się pewnego zwykłego dnia, kiedy to z dwoma ochroniarzami ubranymi w czarne garnitury na karku przechodziłam obojętnie obok sali treningowej. Niewinne spojrzenie w stronę dōjō* i całe moje życie wywróciło się do góry nogami. Moja szkoła była jedną z tych, które miały miliony klubów zainteresowań. W sali treningowej zazwyczaj było wielu spoconych mięśniaków podnoszących ciężarki. Widziałam ich zawsze gdy równo o godzinie 12.00 szłam na lunch. Dziś było inaczej. Zamiast olbrzymich facetów był tam chłopak dobrej postury z lekko umięśnionymi ramionami. Chłopak był ubrany w białe kimono i był ode mnie starszy o rok - wywnioskowałam to z mundurka wiszącego na szafie w kącie, a dokładniej krawatu, który był granatowy. Każdy rocznik miał inny kolor krawatu. Pierwszaki - zielony, drugoklasiści, jak ja - czerwony, a trzecioklasiści, jak z kolei on - granatowy. 
Bardziej od tego, że chłopak był w dōjō sam zdziwiło mnie to, że ... strzelał on z łuku.
Z wrażenia przystanęłam, ale pytana o powód zatrzymania się przez "facetów w czerni" za mną ruszyłam dalej bez słowa zapamiętując profil chłopaka. 


_______________________________________________________________
Ogółem przepraszam, że ten prolog jest taki krótki i strasznie mało zapoznaje was z samym opowiadaniem, ale taki był plan :D Czekam na opinie :) 
+ suuuuper piosenka ^^

 

16 mar 2014

Rozdział 23

 Cześć! Wiem, ze długo czekaliście na rozdział za co was gorąco przepraszam! Mam dużo napisane, ale nie miałam chęci przepisania tego wszystkiego na komputer (mam napisane na kartkach).
Teraz jak patrze na ten rozdział to wydaje mi się, że jest taki dziecinny, a pisałam go dwa tygodnie temu :D Ehh.. Zapraszam do czytania :*



W drodze do szkoły szłam za rękę z Reitą, który był strasznie podekscytowany na samą myśl o jakimś nowym miejscu.
Po chwili zastanowienia stwierdziłam, że ten chłopak jest serio dojrzały jak na swój wiek. Ogarnia co się do niego mówi, jako tako odpowiada, a co najważniejsze, w miarę się słucha. To taki... energiczny, ale za razem spokojny dzieciak. (Sprzeczności Setsu <- gomene :x  - dop. aut.). Może wyrośnie na "księcia z bajki" (´∀`)... 
Po ominięciu ogromnej kałuży zaczęłam intensywniej zatracać się we własnych myślach.
Trzeba kupić Reicie ubrania... i łóżko. W ogóle ogarnąć podstawowe rzeczy. Skoro ma u nas zostać to będzie to niezbędnym posunięciem. Zastałam go w domu w czarnych spodniach i ciemnozielonej koszulce z długimi rękawami, na której narysowany był różowy samochód pocztowy... Prawdę mówiąc Hanae nie ma zbyt wyszukanego gustu. Ciekawe jak w ogóle do nas trafił. Raczej go Hanae nie podrzuciła. W końcu jest chora... Mam nadzieję, że z Aiko jest już lepiej... O! Zupełnie zapomnieliśmy o Aiko (oprócz Natsu, bo on ciągle nie chce wyjść z pokoju za to, że go od niej odciągnęliśmy)! Lepiej jej o tym nie wspominać (⊙…⊙ )
Zanim się obejrzałam byłam już teoretycznie pod szkołą. Jeszcze raz rzuciłam okiem na małego i błyskawicznie podjęłam decyzję. 
Zajrzałam do portfela, ale znajdując tam, nie oszukujmy się, grosze lekko się skrzywiłam, ale przypomniałam sobie, że mam kartę płatniczą. 
-Um... Ja idę z Reitą na zakupy. Ta koszulka jest po prostu odrażająca. Idzie ktoś ze mną? - spytałam. 
-Ja pójdę. - powiedział Fuuto. Katsu kiwnął głową i ruszył w stronę szkoły. Pomachał nam nie odwracając się i dołączył do grupki chłopaków z jego klasy.
Tymczasem ja złapałam Reitę za łapkę i  próbując przemknąć jak ninja (tak, próbując ;-; - dop.aut.) przed placem szkolnym ruszyłam w stronę sklepów. Co prawda mój "kamuflaż" był zupełnie niepotrzebny. Dlaczego? Dlatego, że Fuuto szedł za mną jak normalny człowiek zwijający się z lekcji, a Reita podskakiwał zwracając na siebie uwagę przechodniów. 

Wchodząc w alejkę, na której mnożyły się sklepy byłam wniebowzięta ile tu tego jest. Co prawda, byłam tu nie raz, aczkolwiek za każdym razem jest tak samo...

Prawdę mówiąc omijałam sklepy z typowo dziewczęcymi ciuchami, a fascynowały mnie męskie ubrania... Na pierwszy ogień poszła jakaś sieciówka, w której znalazłam koszulkę z Guns N' Roses. Niektórzy mogliby pomyśleć, że już bardziej szczęśliwa być nie mogę. Zmienili zdanie kiedy spojrzeli na mnie po zobaczeniu bluzki z zespołem Skillet. To nie wszystko! Gdybyście tylko widzieli moją minę po znalezieniu koszulki z One Ok Rock. Normalnie rzygałam tęczą. Wyszło na to, że kupiłam je wszystkie ._. Fuuto bardzo szybko wytargał mnie ze sklepu w obawie, że coś jeszcze kupię. Reita natomiast był mega podekscytowany. W końcu natrafiliśmy na sklep dla dzieci i gdy tylko do niego weszliśmy uderzyła nas fala piosenki w stylu Hannah Montana. Miałam ochotę się zrzygać. Tym razem nie tęczą. Ze sklepu wyszliśmy oboje po zgodnym stwierdzeniu, że to nie ma sensu. Szybciej byśmy mieli umrzeć niż zostać tam kilka minut dłużej. 
 Po krótkim przechadzaniu się między sklepami natknęliśmy się znowu na jakiś dziecięcy tym razem bez odtwarzanej muzyki za co oboje Bogu dziękujemy.  

Przechodziłam między różnymi zabawkami, aż nagle natknęłam się na ubrania i zaczęłam szukać wśród nich coś znośnego. Cóż, poczucie gustu to ja miałam, ale wyłącznie do męskich ubrań. Dlatego wszem i wobec zawsze mówiłam, że chcę być chłopcem... 
W końcu znajdując białą koszulkę z krótkim rękawem, granatową bluzę i czarne spodnie poszłam do kasy, aby zapłacić za zakupy. Po drodze szukałam wzrokiem chłopaków i nie byłam zaskoczona znajdując ich przy wielkim samochodziku dla dzieci na akumulator... Jezu, nie kupimy tego, prawda? 
Po zapłaceniu szybko wytargałam obojga za ręce ze sklepu, bo by jeszcze podjęli nieodpowiedzialną decyzję. Co jak co, ale oni znając się dopiero niespełna dzień tak dobrze się porozumiewają, że można paść na twarz. 
Spojrzałam na zegar dumnie wiszący na jakimś pobliskim kościele i stwierdziłam, że powinniśmy jeszcze zdążyć nawet na 4 lekcję. 

W szkole poszłam przebrać Reitę do DAMSKIEJ toalety. Fuuto kulturalnie poczekał przed wejściem.
-Teraz wyglądasz jak człowiek...- westchnęłam wychodząc po skończonej robocie. 
 Po drodze do klasy natknęliśmy się na wyrzuconego z klasy Katsu. Ogólnie to trwała aktualnie lekcja no i ten...
Katsumi spojrzał na Reitę i kiwnął głową z uznaniem. 
-Nieźle, młoda. - skwitował i ponownie zapadł w swoją drzemkę na ławce, którą mu przerwaliśmy.
Prawie parsknąwszy śmiechem poszliśmy w stronę naszej klasy.


Wchodząc do sali wywołaliśmy idealną ciszę. Wszyscy parzyli się na nas kiedy przechodziliśmy między ławkami i siadaliśmy na swoich miejscach, ja z Reitą na kolanach. Gdy tylko odłożyłam torbę na ziemię wszyscy rzucili się w moją stronę i zaczęli zaczepiać małego. 
-Hej! Jak masz na imię?- ktoś spytał.
-Ale słodziak! - powiedział ktoś inny.
Reita był trochę przerażony, ale starał się zachować spokój, co wyglądało komicznie. 
Wtedy do sali wszedł Satoshi-sensei zaczynając matematykę. 
-Etsu do odpowiedzi.- powiedział, co z resztą wpadło mu w nawyk, podczas gdy reszta klasy wracała na swoje miejsce odsłaniając mnie z chłopcem na kolanach. 

Nauczyciel: O_o
Ja: .____.

Satoshi zatrzymał się w półkroku.
-Yano Etsumi-chan proszę na sekundkę.- powiedział wyraźnie podkreślając osobę wywołaną i odkręcił się w kierunku drzwi, które otworzył i zapraszającym gestem wskazał na nie.
Wyszeptałam Reicie na ucho, aby został na miejscu i nie robił nic zbędnego po czym zerknęłam porozumiewawczo na Fuu i wyszłam z sali. Gdy tylko zamknęłam drzwi Satoshi wybuchnął.
-Zwariowałaś Etsu?! Poza tym co to za dzieciak?! Chcesz mi może coś powiedzieć?! - krzyczał na tyle głośno, aby wszystko wyraźnie można było usłyszeć w sali.
-Ma na imię Reita. - odparłam spokojnie.
-Nazwisko? - dopytywał się.
-Ayuzawa.-odpowiedziałam po chwili wahania. Jun coś mi wspominał o Hanae i opowiedział mi historię jej rodziny...
-Dobra. Po co ci on tu?-spytał.
-Oj no bo Jun ma wykłady i miałam go zostawić samego w domu?
-Mam takie pytanie. Dość znaczące. Dlaczego on jest właśnie z tobą? Czemu nie jest z mamą?
-Jego mama, Hanae jest w szpitalu, innej rodziny nie ma. Jun jest jej przyjacielem, więc nie miała innego wyboru jak podrzucić go jemu. -powiedziałam lekko smutnym głosem. 
Chwila ciszy.
- Nasza mama nie mogła się nim zająć? - spytał lekko ustępując.
-No... liczę na ciebie KOCHANY BRACISZKU ^ ^

Satoshi: O________O
Ja: :3

-Ehh. Okay. - poddał się. -Postaram się nim zająć podczas moich okienek. I poproszę tatę, żeby zamienił mi kilka lekcji.
-Dziękuję. - westchnęłam. Kamień spadł mi z serca. Dobrze jest mieć przy sobie kogoś takiego.

Wróciliśmy na lekcję i oboje usiedliśmy na swoich miejscach, ja w ławce biorąc Reitę na kolana, Satoshi przy biurku nauczyciela.
Chwila zawachania.
-Reita. Chodź do.... wujka.-powiedział wywołując przy tym okrzyk zdziwienia. Będzie o czym plotkować... 
Reita był zakłopotany, wiec powiedziałam mu na ucho kilka słów.
-Satoshi to dobry chłopiec. Zaopiekuje się tobą, a potem wszyscy razem wrócimy do domu. No, nie bój się -ponagliłam go.
On lekko się wahając wstał i podreptał do Satoshiego nieufnie podając mu dłoń. Satoshi zabójczo się uśmiechnął. Posadził chłopca na swoim krześle, a sam stanął obok biurka. 
-Nie przejmujcie się dzieciakiem. Zajmijcie się mną, okay? ^^
-Taaaaaak. - odpowiedział mu chór.
-Dobra dzisiaj mamy powtórzenie działu! - przez klasę przeszedł cichy pomruk niezadowolenia.
-Też się cieszę :3 - zaczął coś pisać na tablicy.

Cała klasa: o________O 
Myśli całej klasy: Przez ile lekcji ja spałem?
Nauczyciel: ^^


Wygląda na to, że to koniec rozdziału :) Do następnego!
Autorka.