10 sie 2014

Happy birthday!!

Heheh, spóźnione, ale tak Setsu - nikt nie ogarnie jak wstawisz ten post wpisując w dacie 10 sierpnia. Nikt XD Ech, dobra. Tak więc nie chcieliście konkursu to nie ;_; Daję w zamian historię mojej pracy nad blogiem i opowiadaniem :) Zapowiada się długa notka...

Blogami interesowałam się od zawsze. Pamiętam, że kiedyś było wielkie BUM na "adoptuj dollsa", "candy dollsy" etc. Niektórzy może pamiętają, że najprostszą tego wersją były blogi ze stworzonymi "dollsami", które można było "adoptować". Sama miałam taki blog chociaż byłam mała i głupiutka. I tak, masz rację. Nikt nie odwiedzał tego bloga. Potem, gdy byłam już trochę starsza założyłam blog z jakimś tandetnym opowiadaniem. Potem go oczywiście usunęłam. I tak, masz rację. Nikt nie odwiedzał tego bloga. Całe moje życie blogowe polegało na tym, że nikt moich blogów nie odwiedzał XD W każdym razie gdzieś na wakacjach tamtego roku zaczęłam się nudzić. Dość... bardzo nudzić...Więc zaczęłam coś pisać. (To na początku miała być manga, ale nie wychodziło mi rysowanie...) Inspirowałam się wiedzą zdobytą w wielu, wielu mangach, które czytałam wtedy cały czas i powoli jakoś to szło. Poza tym moja przyjaciółka... (TAK TO AIKO :O!) również pisała jakiegoś bloga, jak dobrze pamiętam były to wymyślone przez nią scenariusze do serialu Lekarze, które swoją drogą były całkiem dobre. Wtedy też postanowiłam troszkę od niej zgapić tym samym wracając do starych czasów i założyłam bloga. TEGO bloga. Nie wiązałam z nim większych nadziei - był, bo chciałam gdzieś to wszystko zapisać. Nawet sobie nie wyobrażacie jak szczęśliwa byłam dowiadując się, że ktoś jednak zaczął czytać moje opowiadanie!

*tu miał być wstawiony rękopis prologu, ale nigdzie nie mogę go znaleźć... smutek*

Na początku z weną było dobrze - wiadomo - podjarka etc. Potem niestety coraz mniej mnie nachodziła, ale wiedząc, że ktoś czeka na rozdział nie poddawałam się i ślęczałam nad kartką bite godziny zanim napisałam coś znośnego. 
Tak - rozdziały pisałam na kartkach. Dziwne, prawda? Ale wyobraźcie sobie: nachodzi mnie wena na lekcji. I co wtedy? Jedna wielka dupa. Nie mam na czym pisać. Ostatecznie na każdej lekcji miałam na ławce czystą kartkę - czasem służyła jako brudnopis, liścik lub pisałam na niej notatki, ale zawsze była w pogotowiu i miałam do niej dostęp kiedy tylko nachodziła mnie wena. No... kartki kartkami, ale gdzie je schować? Nie chciałam używać teczki ani segregatora. Chciałam coś małego i lekkiego. Dlatego też postanowiłam użyć starej okładki po zeszycie. Miękkiej okładki. Od tej pory zbieram takie okładki. Po co? Bo szybko się niszczą, szczególnie w moich łapkach. 



Wracając do kartek... i lekcji. Zazwyczaj wena dopadała mnie na historii lub zajęciach technicznych. Wtedy też najwięcej pisałam. Do czasu kiedy wróciła nauczycielka od historii z urlopu. Mieliśmy luz na lekcjach z zastępczą historyczką. Mogliśmy robić co chcemy, abyśmy tylko nie przeszkadzali i nie zwracali na siebie uwagi. Kto chciał ten słuchał. Kiedy wróciła ta prawidłowa cały system się zmienił i na tej lekcji nie można było nie uważać. Niestety. Trudno.
Wstawiam kawałek opowiadania, które najprawdopodobniej nie pojawi się na blogu, chyba że o to poprosicie. Tak naprawdę pisałam na kartce A4, lecz musiałam ją złożyć na cztery, a później jeszcze trochę, bo akurat te lekcje, na których to pisałam były tymi, na których pisanie jest dość ryzykowne. Więc pisałam na malutkim skrawku, a potem przewracałam karteczkę. I znowu... i znowu. 
Pomysł na imiona postaci z mojego opowiadania wziął się tak naprawdę znikąd. Weszłam na google, wpisałam "imiona japońskie" i wyskoczyło. Proste. Dlaczego akurat japońskie? Sama nie wiem. Pewnie dlatego, że bardzo mi się podobają i mam fioła na ich punkcie. Zastanawiam się czy miałabym więcej odwiedzających gdybym pisała z angielskimi imionami? *rozmyśla*
Pisząc w szkole było trudno znaleźć nowe imiona dla postaci, więc przeważnie pisałam "1" i "2". Potem stwierdziłam, że chcę znać je od razu. Znowu więc weszłam na google i wpisałam "imiona japońskie" po czym przepisałam wszystkie, które mi się podobały na kartki. Potem doszły do tego nazwiska, znaki zodiaku, szkolnictwo i edukacja w Japonii i szablon tworzenia postaci.





Szablon tworzenia postaci? Po co mi to? Już pędzę z odpowiedzią. Chodzi o to, że tworząc postać zawsze starałam się mniej więcej zaplanować jaką ona będzie miała rolę w opowiadaniu. Znaki zodiaku są dość ważne w Japonii, tak samo jak grupa krwi. Ale dlaczego to pisać? Heh, a może ta postać akurat będzie oddawać krew dla swojej ukochanej? Albo będzie sprawdzać horoskop w magazynie? I co wtedy?



Nowe opowiadania zazwyczaj pisałam w szkole - jak większość wszystkiego. Kiedy byłam w trakcie tworzenia postaci wolałam być sama, ale przeważnie i tak doradzałam się u przyjaciółek. Obydwie są nieocenione w pomocy przy opowiadaniu, dodają swoje własne wątki, wymyślają ciąg dalszy i niektóre (TAK TO TY AIKO) nawet nie boją się pozować w jaki sposób ma wyglądać dany moment. 


Praca nad opowiadaniem ciągnęła się długo, ale jestem pewna, że nie było tak źle. Nie dodawałam przecież jednego rozdziału na 3 miesiące. Prawda? 

Muszę od razu podziękować Aiko i (myślę, że tak będzie bardziej ci odpowiadało) Arisu. Byłyście, jak nie mogłam dostać weny i dodawałyście mi tony pomysłów akurat wtedy kiedy ich nie potrzebowałam. Dzięki :D
Swoją drogą muszę szczególnie podziękować Aiko za całe zakończenie opowiadania. Wiem jak ma to wyglądać i mówię, że skończy się to ekstrawagancko. Serio. Nie mam pojęcia jak ona mogła to wymyślić wracając z lidla. Mam też zapisane plany na następne rozdziały i myślę, że mogę się z Wami nimi podzielić. Najwięcej dotyczy ich Fuuto i Etsu - zamierzam wreszcie napisać im jakiś godny romansik... Dobra nje. Nie dam skanu - zbyt poufne i spoilery ;_; Przepraszam.




Moim miejscem pracy jest tak naprawdę wszystko. Biurko, stolik, podłoga, łóżko. Whatever.

Muszę też powiedzieć, że wpadłam pewnego razu na chemii. Pani podeszła do mnie i spojrzała co tam bazgrzę. Przeczytała i z uśmiechem poszła dalej. Czy mogę uważać, że mojej pani od chemii się spodobało? Czy po prostu śmiała się z mojej głupiej fantazji?

Nazwa "Harem Lodge" wzięła się znikąd. Zupełnie przypadkiem tak nazwałam opowiadanie. Ale to chyba mało ważne skoro nikt nawet nie kojarzy czegoś takiego jak "Harem Lodge", czyż nie? XD Tak drodzy czytelnicy - to nazwa tego opowiadania. 

Jeśli zaś chodzi o drugie opowiadanie - Perfect Marriage - nazwa wyjaśni się potem >:-D 
Opowiadanie pisałam wtedy, kiedy wena nie dopisywała w pisaniu Harem Lodge. Taka odskocznia. Mam plany związane z tym opowiadaniem, więc nie zapominajcie o nim!




Cieszcie się z tych rękopisów! Może kiedyś będą sławne ^^ Swoją drogą zawsze takie rzeczy piszę szybko i na odwal, więc pismo nie jest staranne. Jest chaotyczne. Takim pismem mogę pisać wieki i się nie zmęczę. Dlatego też go używam. Nigdy bym do tego nie doszła, gdybym pisała starannie! Mogę się o to założyć!

Napiszę teraz jak krok po kroku powstaje opowiadanie. Piszę ich dużo, ale nie pokazuję wszystkich. Większość pozostawiam dla siebie lub daję przyjaciółkom do ocenienia. Pierwsze musi być pomysł. Pomysły nachodzą mnie nagle, bez ostrzeżenia. Potrafię na coś wpaść podczas sprawdzianu i zapisuję sobie to na ławce. Czasami siedzę w tym czasie na laptopie, więc spisuję to do notatnika. Najczęściej jednak pomysł pojawia się na kartce, którą później czytam, analizuję i piszę dalej.
Kolejnym krokiem jest napisanie "prologu dla siebie". Otóż, występuje w nim przeważnie pan "1" i pani "2". Piszę pierwsze co mi przychodzi do głowy i robię to tak długo, aż nie zacznie mnie boleć ręka, albo wena ustąpi. Następnie zaczynam tworzyć postaci z pomocą szablonu, który jest tam gdzieś na górze. Wiadomo, dane personalne etc. Potem dopisuję główny cel jaki ma do spełnienia bohater i czy to postać pierwszo- czy drugoplanowa. Do niektórych postaci potrafię czasem dorysowywać włosy, czasem wygląd oczu... Wszystko to, co potem pomoże mi w pisaniu.
Wtedy zaczyna się "prawidłowy prolog" jak to sobie nazywam. Piszę wtedy lepiej, nie na odwal. Dodaję imiona, zmieniam obrazki lub ogólne zdania w opisy. Tak powstaje prolog, który mieliście okazję przeczytać dwa razy na moim blogu.
Potem - jeśli oczywiście nie znudził mnie temat - piszę dalej.



Większość rozdziałów na kartkach różni się co nieco z tymi na blogu. Chodzi głównie o to, że ponownie czytam to co napisałam, potem zmieniam na lepsze... Na koniec okazuje się, że zmieniłam połowę rozdziału. Heheh...

Myślę, że tyle powinno wystarczyć :> Mam nadzieję, że ktokolwiek to przeczytał. Troszku się napracowałam XD Okay, dzięki wielkie za ten rok z Wami, przeżyjmy razem jeszcze jeden, dobrze? (^o^)/

Setsu

8 sie 2014

Rozdział 26

Mwahahaha! Setsu postanowiła dodać post o pierwszej w nocy! Pomysłowość nie zna granic XD Okay, mam wielką (serio) nadzieję, że nie jesteście źli na mnie za to, że mimo wcześniejszych słów postanowiłam poleniuchować... Macie rozdział i nie bijcie :> Chcę żyć.
Och, no i zmieniłam nagłówek bloga. Lepszy? Czy gorszy? No i kupiłam sobie laptopa, więc zwiększyłam szerokość bloga (mój wcześniejszy ekran był dość mały i kiedy weszłam na bloga na laptopie 15.6 cali myślałam, że padnę XD). Zapraszam do czytania.



Byłam zażenowana tym, że mówiłam takie rzeczy w obecności Fuuto, no ale czasu nie da się cofnąć. Aiko powoli dochodzi do siebie. To dobrze, strasznie się o nią martwiłam (pomijając te momenty kiedy całkowicie o niej zapominałam...). Jutro mamy 24 grudnia. Święta.
Koniec końców Aiko nic nie kupiła tamtego pamiętnego dnia... więc wczoraj poszłam z nią i Reitą na zakupy. Postanowiłyśmy, że złożymy się na prezenty dla Juna, Katsu i Reity. Tak jak ja chciałam dać prezent od siebie dla Fuu, tak Ai chciała dać osobny prezent dla Natsu. Ostatecznie Junowi kupiłyśmy ekspres do kawy (którą bardzo lubi), Katsumi dostanie od nas piłkę do kosza i nowe słuchawki, a Reita zestaw klocków Lego i torbę słodyczy. Nie wiem co Aiko kupiła reszcie, ale ja zdecydowałam się kupił Natsu struny do gitary z autografem jakiegoś znanego gitarzysty (warte majątek), Fuuto zaś postanowiłam kupić starą, prawie zupełnie nieosiągalną już wersję gry "Wybraniec" na konsolę z autografem twórcy. Szukałam jej cały dzień, ale było warto.

Obudziłam się dzisiaj dość wcześnie, aby zacząć przygotowania. Postawiłam na kuchnię, więc obudziłam Fuuto, żeby mi pomógł. Mimo pozorów jest w tym naprawdę dobry tylko mu się nigdy nie chce. Trochę pojęczał jak stara baba, ale w końcu okazał się bardzo przydatny. Kiedy skończyliśmy przygotowywać potrawy była już 11.00.
- Etsu... myślałaś o... o tym? - zapytał patrząc na mnie znacząco.
Opierał się o blat. Zarumieniłam się. Oczywiście, że myślałam! Cały czas!
- No... może trochę... bardzo - powiedziałam odwracając wzrok.
- Więc?
- D... daj mi jeszcze trochę czasu, okay? - poprosiłam
- Dlaczego karzesz mi tyle czekać? To boli.
- Przepraszam. Jeszcze trochę.
Rozmowę przerwał nam okrzyk zadowolenia.
- Whoaa! Ale pachnie! Takie poranki to ja mogę mieć codziennie!
Tak. To Ai.
Jak na zawołanie w kuchni nagle pojawiła się obśliniona Aiko w jakiejś za dużej koszuli.
- Co tam chowacie dobrego? - zapytała.
- To na święta! - skarciłam ją kiedy chciała dziabnąć kawałek jednej z potraw.
- Dla mnie święta mogą się zacząć nawet teraz - stwierdziła pochłaniając żarcie oczyma.
Spojrzeliśmy na nią zgodnym "AYFKM?", a ona tylko wzruszyła niewinnie ramionami.
- Idę się przebrać, bo czeka mnie wieczne sprzątanie... - powiedziałam i zbladłam na samą myśl o kłębkach kurzu za szafkami.
Ubrałam się w koszulkę z greenpeace i dresowe szorty, związałam jasne włosy w wysoki kucyk i założyłam białe rękawiczki. W międzyczasie Aiko włączyła swoją nową grę na konsolę. Randkowa haremówka, gdzie wszyscy faceci skaczą wokół ciebie, a ty musisz wybierać prawidłowe odpowiedzi, żeby się w tobie zakochali. Trochę banalne, ale Ai wyraźnie tak nie uważa, bo ma tak bardzo skupioną minę jakby przystępowała do egzaminu.
Weszłam do spiżarni, która mieściła się zaraz przy wejściu i wyciągnęłam z niej odkurzacz, worki na śmieci i inne rzeczy potrzebne do sprzątania w tym detergenty.
- Czeka mnie długi dzień - wymamrotałam przejeżdżając wzrokiem po domu. - Naprawdę dłuugi dzień.

Kiedy byłam w trakcie odkurzania salonu do holu wbiegł zaciekawiony Reita. Za nim podążał w szaleńczym biegu Katsu z miną "Oh God why?" ver. hard, Najwidoczniej w coś się bawili. I wtedy dostrzegłam w rękach Reity egzemplarz... Opadła mi szczęka. To były "świerszczyki". Momentalnie się zaczerwieniłam, ale nie odwróciłam wzroku. Katsu to zauważył i sam się zaczerwienił. Dogonił Reitę i zaczął wyrywać mu świerszczyki na siłę. Postanowiłam interweniować. Odłożyłam odkurzacz wcześniej go wyłączając i podeszłam do chłopców.
- Reita oddaj mi te gazety - poprosiłam.
- Dlaczego? - spytał wyraźnie zasmucony, że będzie musiał zakończyć zabawę.
- Bo nie będzie obiadu. - Byłam prawie pewna, że emanuję przerażającą aurą. Taką fioletowo niebieską.
Reita bez słowa oddał mi gazety z miną mówiącą "Proszę, oszczędź mnie". Katsu wyciągnął po nie do mnie ręce wyraźnie dając mi do zrozumienia, że chce je odzyskać. Popatrzyłam na niego mrużąc oczy i wrzuciłam świerszczyki do worka na śmieci.
- Braciszku, nie martw się! Kupimy ci drugie!- próbował pocieszyć go Reita.
- Ciiiiicho Reita, bo ona usłyszy i nie pozwoli nam wyjść z domu przez tydzień! - ostrzegł go Katsumi i ze smutkiem odszedł do pokoju za rękę z Reitą.
Jakoś... rozbawiła mnie ta sytuacja.
Włączyłam muzykę i wznowiłam sprzątanie. Musi lśnić.

Uff! W końcu skończyłam. Byłam wyczerpana. Naprawdę, wyczerpana. Powinnam była nie zaniedbywać obowiązków. Poszłam wziąć prysznic i się przebrać w coś wygodnego. Padło na szerokie spodnie do kolan i koszulkę z dna szafy. Chyba najbardziej przewiewna koszulka jaką mam. Powinnam częściej jej używać. Aiko dalej łupi w tą grę, więc konsola była zajęta. Poszłam więc do salonu obejrzeć jakiś fajny film. Wyciągnęłam sobie czipsy i usiadłam wygodnie na kanapie włączając telewizję. Przełączałam kanały. Wiadomości, pogoda, jakiś tandetny program o zwierzętach, pogoda, sport, muminki, wiadomości, pogoda... Nieee! Nie ma nic ciekawego! Zła wyłączyłam telewizor i spojrzałam na zegarek. 16.00. Zrobię coś do jedzenia. Wyciągnęłam mąkę, mleko, olej, jajka i kilka innych składników oraz borówki amerykańskie z lodówki i zaczęałm robić muffiny. Zapach przywiódł do kuchni Juna, który był wniebowzięty, że postanowiłam zrobić coś z borówek amerykańskich. On jako pierwszy spróbował wypieków i niesamowicie się ucieszyłam kiedy powiedział, że są pyszne. Dobrze jest mieć kogoś takiego pod ręką. Kogoś, kto zawsze powie to co najbardziej chcesz usłyszeć, ale mówi to prosto z serca.
Znowu usiadłam na kanapie chcąc włączyć telewizor, ale rozmyśliłam się i poszłam do Katsu po jakieś filmy.
- Proszę! - krzyknął z pokoju kiedy zapukałam do drzwi.
- Wchodzę. - Zaraz przy wejściu powitał mnie radosny Reita i paczka ciastek. Więc to tak go przekupujesz...
- Masz jakieś filmy? - spytałam.
- Jasne, tam - wskazał palcem na ścianę po lewej.
- Wow, niezła kolekcja. Polecasz coś?
- Pacyfikator, Kod Merkury, Jestem numerem cztery...
- Chcesz coś obejrzeć ze mną? - spytałam.
- No to bierz Iluzję i idziemy do salonu.
- Jasne - uśmiechnęłam się.
Ostatecznie zamiast we dwoje oglądaliśmy film ze wszystkimi pomijając Aiko, która dalej łupiła w grę i Reitę, który zasnął już na początku filmu. Udany wieczór przedświąteczny. Jak dobrze jest mieć przy sobie przyjaciół.