Witajcie! Przychodzę do was z nowym rozdziałem napisanym tuż po rozdziale 21! Miałam atak weny i musiałam napisać, a za wczesne wstawienie tego rozdziału zaszkodziłoby nie tylko mi, ale i wam, bo musielibyście czekać na kolejny rozdział o wiele dłużej!
Cóż, dla tych, którzy jeszcze tego nie zrobili:
Aby zobaczyć nową favikonę (ikonkę na karcie, nad adresem URL), na której jest żółty Pikachu zamiast ikony Bloggera (B) należy:
kliknąć prawym przyciskiem myszy na stronę i wybrać odśwież!
PS. "Odśwież" na pasku adresu URL (Mozilla Firefox) lub w innym miejscu nie będzie działało tak jak ten po kliknięciu myszką :>
Aby mieć lepszy dostęp do poszczególnych rozdziałów należy wejść w zakładkę "opowiadania".
Zapraszam do czytania!
Po powrocie do domu byłam strasznie zmęczona.
Dzieci wysysają energię!
Chciałam paść na kanapę gdy przypomniałam sobie o mandze "Pandora Hearts". Ociągając się wstałam i wzrokiem szukałam tomiku.
Znalazłam!
Leżał na podłodze obok korytarza z pokojami... Mogłam się domyślić, że nikt się w tym domu nie przejmie. W końcu im bałagan nie przeszkadza. Podeszłam do mangi i ją podniosłam.
Uuu... trzeba umyć podłogę.
Reita był teraz z Katsu, z którym dość dobrze się dogadywał. Co jakiś czas można było usłyszeć dobiegający z jego pokoju głośny śmiech dziecka. Znów padłam na kanapę i nawet nie zdążyłam otworzyć mangi, bo zasnęłam. A była godzina 20:00.
Obudziło mnie pragnienie.
Wody...
Powlokłam się do kuchni, wyciągnęłam kubek i nalałam sobie wody z kranu. Spojrzałam na elektroniczny zegar (tylko taki tu wisiał... a raczej był wbudowany w ścianę) i zobaczyłam godzinę 2:00 w nocy. Już miałam iść normalnym krokiem nie zwracając uwagi na hałas, który bym zrobiła, ale przypomniałam sobie, że w tu śpi małe dziecko i będzie problem kiedy się obudzi. Poszłam więc prawie, że bezszelestnie w stronę pokoi i zajrzałam do pokoju Katsu. Zobaczyłam tam Reitę z Katsumim śpiących na łóżku. Słodko to wyglądało. Katsu leżał na plecach, a na nim leżał na brzuchu Reita. Katsumi przytulał go jedną ręką. Oboje oddychali równomiernie. Zamknęłam drzwi i poszłam do swojego pokoju, w którym przebrałam się w piżamę i położyłam się spać.
Rano obudził mnie nie budzik, a Reita! Wchodził do każdego pokoju poszukując nikogo innego jak mnie! Gdy trafił na mój pokój podbiegł do mnie i gwałtownie się zatrzymał tuż przede mną.
-Etsu... am. - powiedział.
Omg...
Spojrzałam na zegarek. Była godzina 5:00.
Omg x2
Wstałam i szybko założyłam rurki i jakiś T-shirt, który był pod ręką. Spojrzałam na Reitę. On nie wymagał większego zachodu z ubraniem. W zasadzie to spał w tym, w czym był wczoraj. Złapałam go za rękę i biorąc ze sobą portfel wyszłam z pokoju.
Ku mojemu zdziwieniu wszyscy jeszcze spali...
Jak Reita mógł ich nie obudzić?!
Napisałam karteczkę, że wyszłam z małym do sklepu. Pierwsze ubrałam go, potem sama nałożyłam kurtkę i biorąc chłopca za rękę wyszłam z domu.
Nie musiałam się zbytnio spieszyć, bo do szkoły wychodziłam o 7:40, ale stwierdzając, że z Reitą zbieranie się do szkoły może zająć CIUT więcej czasu niż normalnie postanowiłam iść w dość szybkim tempie. Wchodząc do całodobowego szybko się rozejrzałam za kimś z długimi blond włosami związanymi w kitkę, kimś o imieniu Satoshi. Gdy byłam już pewna, że go tu nie ma weszłam pewnym krokiem do sklepu w celu kupienia mikstury uciszającej małe brzdące, którą popularnie mamy nazywają "Gerberki". Kiedy w końcu znalazłam się w odpowiednim dziale zobaczyłam różnego rodzaju smoczki, butelki, zabawki, gryzaki (LOL), nocniki (podwójne LOL) i w końcu wiele odmian kaszek, przekąsek i GERBERKI <3 Pozwoliłam Reicie wybrać sobie pomiędzy wypróbowanymi już Smakowitymi brokułami z królikiem i ryżem, a Soczystym kurczakiem z jarzynkami i makaronem. Nie mógł się zdecydować, więc wzięłam po dwa z wymienionych wyżej gerberków. Po drodze do kasy zerknęłam na śliniaczki i stwierdziłam, że jeden wypadałoby wziąć. Przystanęłam na chwilę przed nimi i wybierałam najładniejszy z dziesiątek różnych. Był różowy z jaskrawozielonym jednorożcem i strasznie korciło mnie, żeby go kupić, ale nie chciałam tak krzywdzić małego dziecka.
Śliniaków było w cholerę i jeszcze więcej. Różowe księżniczki, zielone dinozaury. Nawet żółte roboty. Po chwili stwierdziłam, że Reita może mi w tym bardzo pomóc.
-Hej Reita. Który ci się najbardziej podoba? - spytałam. On chwilę popatrzył na wystawę i wskazał paluszkiem żółty z pikachu, a drugą ręką wskazał granatowy z jakimś dziwnym hipisowskim ogórkiem.
Aha, okay...
-To może w zamian za Pana Ogórka ten? - spytałam z nadzieją w głosie.
-Nie! - wykrzyknął.
Dobra, dobra.
Wzięłam oba śliniaczki i razem podreptaliśmy do kasy. Wyłożyłam zakupy na taśmę.
-Chciałaby pani skorzystać z naszej oferty? - spytał wskazując na półkę obok z wielkim kolorowym napisem "PROMOCJA".
-Nie, dziękuję. - odpowiedziałam uprzejmie. Sprzedawca tylko się uśmiechnął. Był może w wieku Satoshiego i był niesamowicie przystojny. Krótko obcięte włosy miały kolor intensywnie brązowy, oczy miał szmaragdowe i duże. Jego wzrok mówił jednak, żeby trzymać się od niego z daleka.
Sprzedawca skasował produkty przy czym gdy zobaczył granatowy śliniaczek z ogórkiem prawie nie wybuchnął śmiechem. Zapłaciłam za zakupy i biorąc Reitę na ręce poszłam do domu.
Kiedy dotarłam do domu była godzina 6:10. Lekko się skrzywiłam wiedząc, że kiedy oni sobie w najlepsze spali ja zdążyłam kupić 1-dniowe pożywienie dla Reity... Posadziłam małego na krześle w jadalni i założyłam mu śliniaczek z Pikachu. Otworzyłam słoiczek Smakowitych brokuł z królikiem i ryżem po czym małą łyżeczką do herbaty zaczęłam karmić dzieciaka.
Hmm... Reita nie mieszka tu nawet pełnego dnia, a już czuję się doroślejsza... Wiem jedno, na pewno będę idealnie przygotowana na przyjście na świat moich dzieci...
Gdy skończyłam karmić Reitę ten zaczął biegać po domu i szukać zabawek. Z przykrością stwierdziłam, że raczej nie znajdzie żadnej rzeczy godnej uwagi takiego chłopca.
Po umyciu i porządnym schowaniu śliniaczka z ogórkiem za mąką - czyli tam gdzie zaglądam tylko ja - postanowiłam się przebrać i ogarnąć. Nie było na to czasu z rana.
Nałożyłam na siebie czerwone rurki i czarną koszulkę z logo Guns N' Roses. Do tego czarne skarpetki stopki i tenisówki.
Dzisiaj postanowiłam pociągnąć i tak już długie rzęsy maskarą. Włosy, sięgające prawie do tyłka zostawiłam rozpuszczone.
Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni zrobić śniadanie. Po chwili w domu można było usłyszeć dzwoniącą stertę budzików. Lokatorzy powoli wstawali albo obudzeni przez budziki albo przez głośny płacz Reity, który strasznie przestraszył się budzików. Podbiegłam do dziecka i podniosłam go od razu przytulając.
-Cii... Nic się nie dzieje, okay? - uspokajałam go.
Ale on dalej płakał. Budziki w końcu przestały dzwonić, a płacz Reity zaczął powoli cichnąć. Gdy przestał płakać odstawiłam go na ziemię, aby wrócić do dalszego przygotowywania śniadania. Będą tosty.
Kilka minut później chłopaki przyszli do kuchni za zapachem jedzenia. Wygłodzeni przez całą noc usiedli do stołu w jadalni, a ja biedna musiałam im podać tosty... Kiedy tylko Reita zobaczył, że przy stole coś się dzieje szybko podbiegł do nas i stanął na rogu stołu i zaczął go gryźć.
Okaaay.
-Etsu, dzieciak jest głodny. - stwierdził Katsumi rozbawionym głosem.
-Ale on przecież przed chwilą jadł. - narzekałam.
-Widocznie za mało. - odparł Katsu i nie odrywając ode mnie wzroku wziął gryza tosta.
Ja tylko westchnęłam i posadziłam sobie chłopca na kolanach.
-Reita, chcesz jeść? - spytałam się.
-Nie. - odpowiedział.
-Może jednak? Chociaż trochę? - dopytywałam się.
-Nie - odpowiedział przedłużając "e" na końcu.
-Okay. - powiedziałam i sama wzięłam gryza tosta.
Kiedy już miałam wychodzić z Fuu i Katsu do szkoły Jun nas zatrzymał.
-A co z Reitą? Ja mam wykłady. - stwierdził.
Chwila namysłu.
-Chodź Reita. Dowiesz się co to szkoła. - odparłam, a on już skakał z radości na samo usłyszenie tego słowa...
Oj dzieciaku... ciesz się póki możesz.
-Na pewno? Wpuszczą was? - spytał z nutą niepewności w głosie.
-Dyrektorem jest mój przyszły ojciec, poza tym zawsze mogę na którymś okienku Satoshiego mu go podrzucić. - zaśmiałam się na samo wyobrażenie o jego minie.
-Okay, idźcie. Byleby mi nikt nie dzwonił ze skargą. - powiedział i poszedł do swojego pokoju. Ja ubrałam Reitę w kurtkę, a Fuu poszedł po gerberka i śliniaczek, gdyby mały zgłodniał.
Wyszliśmy z domu równo 7:40.
Mam nadzieję, że się podobało, ja od razu mówię, że fajnie mi się ten rozdział pisało :>
Sama miałam wenę 2-3 dni i zapisałam kilka kartek A4, także rozdziałów jest trochę napisanych wcześniej i nie powinno być większych odstępów między rozdziałami :>
PS. Komentujcie, okay? ^^
Autorka!