23 wrz 2013
Rozdział 12
PERSPEKTYWA ETSU
-C-CO?!-krzyknęliśmy jednocześnie z Satoshim. Nie zwróciliśmy jednak na to uwagi. O wiele bardziej intrygująca była wiadomość mamy.
-No co? To dla was kochani nawet lepiej! Ty Etsu będziesz mogła zamieszkać ze swoim bratem, a ty Satoshi z siostrą i mamą.- stwierdziła z uśmiechem mama.
-No bez jaj...- mruknęłam pod nosem.
-Dlaczego dowiadujemy się o tym dopiero teraz? Nie mogliście nam powiedzieć, że się spotykacie?- spytał Satoshi-sensei. Mimo wszystko nadal to dla mnie nie komfortowe, że mój nauczyciel jest tak naprawdę moim bratem ._.
-Nie czuliśmy, że jest taka potrzeba. W końcu i tak byśmy się pobrali.- zauważyła moja rodzicielka.
-Kiedy ślub?- spytałam jakby od niechcenia, lecz tak naprawdę to bardzo chciałam to wiedzieć. Nie mogłam się doczekać hucznego wesela, ogromnego tortu i tańców. Zawsze chciałam przeżyć coś podobnego. Spytacie dlaczego? Prawda, był ślub taty, ale na nim nie było mi jakoś wesoło.
-Planowaliśmy za miesiąc, ale to może być dla was za wcz-
-Może być!- krzyknęliśmy jednocześnie przerywając mamie w połowie zdania. W przeciwieństwie do ostatniego razu spojrzeliśmy na siebie i delikatnie uśmiechnęliśmy się. Chyba zaczynam to akceptować...
Mama zaproponowała nam żebyśmy zostali na obiad. Przyjęliśmy zaproszenie z wielkim uśmiechem i czekaliśmy, aż podgrzeje nam gotowe jedzenie w mikrofalówce. Co jak co, ale ona to gotować nie umiała.
Usiadłam przy stole, a na przeciwko mnie usiadł mój brat... nie, dalej nie mogę tego przetrawić... Tak więc na przeciwko mnie usiadł Satoshi-sensei. Korzystając z okazji wpatrywaliśmy się w siebie szukając jakiś dobrych wspomnień. Przynajmniej ja. Prawdę mówiąc nie pamiętałam nic z tego okresu, ale najwyraźniej Satoshi-sensei coś sobie przypomniał, ponieważ szeroko się uśmiechnął. Od razu podzielił się ze mną tym wspomnieniem.
-Kiedy byłaś mała zawsze do ciebie przychodziłem. Codziennie bawiłem się z tobą po szkole w berka i chowanego. Pewnego razu jednak nie przyszedłem. Miałem następnego dnia ważny sprawdzian, więc musiałem się uczyć. Kiedy zorientowałaś się, że nie przychodzę już od dłuższego czasu zaczęłaś płakać i nikt nie mógł cię uspokoić. Mama zadzwoniła do mnie żebym przyjechał chociaż na chwilę, ponieważ jeśli nie przestaniesz krzyczeć to zedrzesz sobie gardło. Szybko spakowałem książkę i zeszyt i pobiegłem do ciebie. Gdy mnie zobaczyłaś od razu się rozchmurzyłaś i razem uczyliśmy się do sprawdzianu. Gdy się tak uczyliśmy w końcu chyba dałaś sobie spokój, bo rozdrażniona trudnymi pytaniami wyrzuciłaś mi książkę do kosza na śmieci.- zaczął mi opowiadać Satoshi.- Było już późno, a mama poszła na zakupy do galerii, a ty chciałaś spać. Musiałem ci się pomóc umyć... Aaa... Jakie to piękne wspomnienie. Miałem problem z założeniem na ciebie majtek, bo wierciłaś się jak nigdy. Później zasnęliśmy razem na podłodze w salonie. Rano nie chciałaś mnie puścić do szkoły, więc musiałem cię ze sobą zabrać. Gdy weszliśmy do szkoły wszystkie laski się toba zainteresowały, a ty ciagle się mnie trzymałaś. To było takie słodkie.
Cała się zaczerwieniłam. Czyli widział mnie nagą. Mógł przynajmniej o tym nie wspominać i pozostawić mnie w błogiej nieświadomości...
-Niee no niemożliwe... Jak ty się słodko czerwienisz!- krzyknął i nachylił się nade mną.
-No ej! Ja dalej nie biorę cię za brata! Nie nachylaj się tak.- ostatnie zdanie powiedziałam juz ciszej i jeszcze bardziej się zaczerwieniłam. On chyba nie zrozumiał co mam na myśli i nachylił się jeszcze bardziej.
-Wiesz, że wiem gdzie masz łaskotki?- spytał zabawnym głosem. Zamarłam.
-N-nie....
-Tak. - drażnił się ze mną. Co jak co, ale ja miałam łaskotki chyba największe na świecie.
-Nie...- grałam na czas i powoli się wycofywałam.
-Oj tak to nie ma!- zauważył, że uciekam i powoli wrócił na swoje miejsce, aby powoli wstać. Zorientowałam się co on chce zrobić i szybko wstałam i zaczęłam uciekać po całym domu.
-Aaa!- zaczęłam piszczeć uciekając na górę.
-Etsu!!!! Wiem, że tam jesteś! Jeśli nie wyjdziesz to powiem twoje największe sekrety dzieciństwa!-prowokował mnie Satoshi.
-Nie znasz ich!!!- odkrzyknęlam.
-Chcesz sie przekonać?! Jak miałaś pięć lat to zakochałaś się w swoim koledze z klasy o imieniu Aki Y-
-AAAAA!!!!! NIE MÓW! PRZESTAŃ!!! SKĄD TO WIESZ?!-krzyknęłam. Dopiero wtedy zauważyłam, że on gra na czas. Siedziałam na strychu przy starych skrzyniach z zabawkami. Wtedy coś we mnie się przełączyło. Coś zrozumiałam...
Drzwi się otworzyły.
-Hehe. Zawsze się tu chowałaś.- stwierdził Satoshi mówiąc przesłodzonym głosem. Przestał się durnie uśmiechać gdy zauważył, że po moich policzkach spływają łzy. Usiadł przy mnie bez słowa i objął mnie ramieniem. Pierwszy raz poczułam, że to jest mój brat, a nie nauczyciel w szkole. Wtuliłam się w jego tors.
-Dlaczego płaczesz?- spytał drżącym głosem. "A więc to tak"- pomyślałam. Widział we mnie kobietę. Był bardzo spięty.
-Dlaczego to przyszło tak szybko? ...Kuso.- rozpłakałam się jeszcze bardziej.- Ja... się boję. Boję się tego ślubu... Na początku myslałam, że to będzie fajna zabawa. Będę miała nowego tatę i będę mogła mieszkać z bratem. Ale... ale tak na prawdę to nie chcę opuszczać tamtego domu... Tam jest Fuuto, który zawsze gra ze mną w gry, Aiko, która stała się moją najlepszą przyjaciółką, Katsu, którego mimo wszystko też lubię, Natsu, z którym można się pośmiać no i nawet Jun, który zawsze mnie wysłucha i traktuje nas wszystkich jak swoje własne dzieci mimo, że jest od nas starszy tylko o kilka marnych lat...Wszyscy są moimi przyjaciółmi i walczyłam, żeby z nimi zamieszkać... Jeśli będę musiała się od nich wyprowadzić to... -mówiłam płacząc jak małe dziecko co chwilę się zacinając. Satoshi wysłuchał wszystkich moim wyżaleń, a było ich jeszcze więcej. Kątek oka zauważyłam mamę stojącą w drzwiach, ale po chwili już jej nie było. Najwyraźniej postanowiła zostawić nas samych. Gdy skończyłam spojrzałam w oczy bratu. Zobaczyłam w nich smutek, współczucie i.. miłość. Nie byłam do końca przekonana jaki to był rodzaj miłości, ale wpoiłam sobie, że Satoshi kocha mnie jak siostrę...
Zostaliśmy na strychu, aż do późnego wieczora. Około godziny 23 Satoshi-sensei odwiózł mnie do domu. Gdy weszłam wszyscy oglądali telewizję jedząc czipsy z biedronki. Przystanęłam na chwilę i zobaczyłam jeszcze dwie obce osoby, ale nie przejęłam się tym. Pewnie Katsu zaprosił jakiś swoich przydupasów. Poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku.
Zasnęłam....
Obudził mnie szmer w pokoju. Spojrzałam na zegarek. Było koło godziny 1:00. Spojrzałam w głąb pokoju, i zauważyłam... kogoś. Zaświeciłam lampkę i zobaczyłam o dziwo Fuu. Nie spodziewałam się jego wizyty i to o tej porze... Usiadłam na łóżku i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Przystanął przede mną i nic nie mówił. Zauważyłam, że w łóżku obok śpi Aiko.
-O co chodzi Fuu?- spytałam.
-Słuchaj jest taki... problem. Bo u mnie śpi przyjaciel Kastu no i tak jakby nie mam gdzie spać.
-Co z salonem? Chłopaki cię nie przyjęli?- spytałam zaspanym głosem.
-W salonie śpi przydupas Katsu, a chłopaki mówią, że nie będą ze mną spać. Ai z pewnością da mi w twarz nawet jeśli się zgodzi. Jesteś moją ostatnią nadzieją.
Chwilę się wahałam. W końcu to chłopak no nie? No ale....
-Ehh. no dobra. Chodź. Pamiętaj, że ci ufam.- powiedziałam i posunęłam się na łóżku tak, aby Fuu się zmieścił. Mimo mojego zmęczenia nie mogłam zasnąć. Było mi jakoś duszno i byłam spięta...Fuuto już spał, więc nie było mowy o wstaniu z łóżka. Jeszcze go obudzę. Muszę spróbować zasnąć.
Udało się około godziny 5:00.
Konieeeeec rodziału .. uf! Firmowa ochrzanialnia ciągle mnie meczyła, więc w końcu dodałam. Miłego czytania, buziaczki :**
Wasza autorka :3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A ja dalej czekam na wątek Natsu i Ai -,-
OdpowiedzUsuńPS. Firmowa ochrzanialnia.....
Oj spadaj! xd Ciesz się w ogóle, że nowy rozdział jest :D
UsuńCałkiem fajne opo.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń