25 paź 2013

Rozdział 15

 Hejaaa ! Kochani moi oto wasza obiecana notka :D Długo nad nią pracowałam. Słuchałam przy tym:


 Ułooułouło :D Znam już to na pamięć :D
Zapraszam do czytania :D
--------------------------------------------------------------------

Od incydentu z tatą minął nudny tydzień. Teraz siedziałam na lekcji matematyki, która była moją ostatnią lekcją. Zauważyłam, że Satoshi-sensei coraz mniej pyta mnie pod tablicą. Chyba stara się mnie trochę odciążyć. Cóż, to lepiej dla mnie. Ślub mojej mamy wypada ok. listopada. Teraz mamy połowę października, więc przygotowania idą pełną parą. Zauważyłam też, że od czasu wyznania mi prawdy o Satoshim, moja mama coraz mniej ślęczała nad książkami. Już nawet nie zasługuje na miano "Szurniętej pisarki przesłodzonych romansideł"! Chyba chce sobie w końcu ułożyć życie.
Od mojej ucieczki z domu zrozumiałam bardzo dużo rzeczy. Mój tata naprawdę mnie kocha, mam nawet brata! Tzn. tak serio to dzieci mojego ojca też powinnam uważać za rodzeństwo, ale jakoś nie mogę tego przetrawić.
Mimo, że zrozumiałam wiele rzeczy, to są jeszcze takie, których za nic nie mogę zrozumieć. Dzisiaj mam zamiar dowiedzieć się wszystkiego co chcę wiedzieć. W tym zacnym celu usiadłam już ubrana, uczesana i najedzona w salonie czekając na pierwszą ofiarę fali pytań. Czekałam... czekałam... i czekałam. Minęło 10 sekund i do salonu wszedł Jun. Jun zachowuje się jak mój ojciec i prawdą jest to, że naprawdę w jego obecności czuję się jak jego córka. Tworzy wokół siebie piękną aurę, dzięki której każdy w tym domu czuje się bezpiecznie.
-Cześć Jun.- przywitałam się. On zaskoczony odwrócił głowę w moją stronę.
-Cześć Etsu.- odpowiedział, a na jego twarzy zakwitł cudowny uśmiech.
-Co tam?- próbowałam go zagadać.
-Nic. A u ciebie?- odpowiedział dalej patrząc się na mnie z tym wielgachnym uśmiechem na twarzy.
-Dobrze.- odpowiedziałam. - Chodź, siadaj. Pogadamy sobie.- odparłam znienacka. Zrobił jak chciałam. Usiadł obok mnie na sofie i znów się na mnie gapił...
-Jun.. Mam do ciebie kilak pytań.
-Yhm.
-Pamiętasz ten dzień... kiedy Ai zemdlała w łazience i gdy Fuu ją obudził... to wtedy zaczęli się kłócić. Weź mi powiedz, dlaczego gdy wszedłeś to od razu się pogodzili?
-A więc to cię męczyło...  Cóż, przyjaźniliśmy się długi czas. Zdołałem nauczyć ich pewnych zasad, których muszą się trzymać. To wszystko.
-A co im zrobisz jak je złamią? Te zasady?
-Nie chcesz wiedzieć ^^ - odpowiedział Jun. Po tym wstał i ruszył do kuchni najpewniej zrobić sobie śniadanie.
-Dobra.- szepnęłam do siebie zadowolona. Poszłam do pokoju i runęłam na łóżko.
-Co ja chce jeszcze wiedzieć?- zapytałam się w myślach.
W końcu doszłam do wniosku, że jestem na tyle doinformowana, że wiem o większości rzeczy dziejących się w tym domu. No cóż, postanowiłam, że przejdę się do mamy. Takie niedzielne odwiedziny.
Szybko się zebrałam i wyszłam z domu. Kilka metrów od mieszkania spotkałam Shiori'ego i Shina. Oczywiście identyczni.
-Cześć-powiedzieli jednocześnie.
-Cześć.- uśmiechnęłam się. -Gdzie idziecie?
-Do Katsu.- odparł Shino.
-Nie ma go w domu. Pojechał na zakupy.- stwierdziłam ze smutną miną.
-Ouh... dobra. Wracamy Shino.-wtrącił Shiori.- W którą stronę idziesz?
-Idę... w sumie to cały czas prosto.
-To przejdziemy się z tobą.-odparli zgodnie i ruszyliśmy dalej. Po chwili ciszy postanowiłam, że coś powiem.
-Shiori?
-Hmm?
-Miałabym do ciebie prośbę. Czy mógłbyś mnie uczesać na ślub mojej mamy?
-Owszem.-powiedział, a na jego twarzy wymalował się diabelski uśmieszek. Brakowało mu tylko rogów i ogonka.
-To będzie za jakiś miesiąc.-powiedziałam.
-Ok, ok.- zgodził się Shiori.
Szliśmy dalej. Rozmawialiśmy o różnych błahych sprawach. Mieliśmy też okazję poznać siebie nawzajem.
-Shiori, jaką muzykę lubisz?- spytałam.
-Uwielbiam rock.- uśmiechnął się Shiori.
-Oh! Ja też! Rock jest mega!-stwierdziłam.- A ty Shino-kun?
-Hmm... jakby się tak zastanowić, to powiedziałbym, że nie mam ulubionego gatunku.-zamyślił się Shino patrząc w niebo.
- Rozumiem.-odparłam i też zaczęłam patrzeć w niebo. Było piękne. Niebywale niebieskie z białymi, małymi chmurkami przelatującymi w dosyć wolnym tempie. Słońca zbytnio nie było. Zasłonięte przez jedną ogromną chmurę biedne nie mogło dotrzeć do nas. Mimo to, nie było bardzo zimno.
Nawet nie zauważyłam kiedy doszłam do domu mamy.
-Hej, chłopaki! Moja mama mieszka tu. Do zobaczenia.- powiedziałam.
-Nie chrzań! Nasz dom jest dosłownie obok twojego...-odparł Shino z szeroko otwartą buzią.
-Shino... Zamknij buzię. Tu muchy latają.-skwitował Shiori.
-Jakim cudem jeszcze się nie spotkaliśmy?- powiedziałam do siebie z taką samą miną jak Shino.
-Dobra, my idziemy do domu. Shino, mówię ci, jak cię matka zobaczy to do końca życia nie usiądziesz na dupie za tą chorą minę. Znasz ją...-zwrócił się do swojego brata Shiori. Po tym weszli do swojego domu. Ja z resztą też. Nie pukałam. Weszłam jak zawsze.
Przy wejściu leżały jakieś buty. Najpewniej menagera mojej mamy. Pewnie się załamał, bo nie poświęca już tyle czasu na pisanie. Zdjęłam buty i weszłam dalej. Mama stała przy kuchence gotując , a jakiś facet siedział na krześle i rozmawiali... czekaj... ten facet to mój dyrektor! A skoro to mój dyrektor, to mój przyszły ojczym! I on tu jest, a moja mama gotuje! Co?! Moja mama gotuje?! Matko Boska! Zaraz coś wybuchnie!
Szybko zrzuciłam z ramienia torbę, pobiegłam do mamy i delikatnie odsunęłam ją od kuchenki. Po tym zrobiłam kilka niezbędnych rzeczy takich jak zmniejszenie ognia pod garnkiem z zupą i odchylenie pokrywki. Mama razem z dyrem patrzyli się na mnie jakbym spadła z nieba.
-No co?- spytałam.
-Cześć...-przywitała się mama. Dyrektor tylko kiwnął głową.
-Co robisz.... robicie?
-No ja kochana gotuje obiad, a Kenji  dotrzymuje mi towarzystwa... - odparła moja rodzicielka. Popatrzyłam na dyra. On znów kiwnął głową, jednak tym razem z mniejszym zaskoczeniem.
-Proszę pana... jeśli moja mama gotuje to nie radzę być w pobliżu.-skwitowałam. -Ehh... dobra, to ja już będę szła.
Gdy to powiedziałam zadzwonił dzwonek. Po tym do domu wszedł Satoshi. Co to ma być? Spotkanie "rodzinne"?
-Cześć.-przywitał się. Najpierw ze mną, a potem z rodzicami. Czułam się wyróżniona.
-Heja.- odpowiedziałam z uśmiechem. Ku zdziwieniu wszystkich, podszedł do mnie i mnie przytulił. Przy tym szepnął mi do ucha:
-Już wszystko ok? Z twoim tatą?
-Un. (un-tak. dop.aut.)-odpowiedziałam równie cicho. On tylko się uśmiechnął i odwrócił mnie w stronę rodziców. On sam stał za mną zwrócony w ich stronę. Potem schylił się i założył mi ręce na szyję. Podbródek położył sobie na moim ramieniu. Rodzice mieli niesamowitą minę.
-Mamo, tato. Chcemy wam coś powiedzieć.-odparł niewiarygodnie poważnie. Aż sama się przestraszyłam. Widać było, że napędził niezłego stracha mamie i swojemu ojcu.
-Czy wy...- zaczęła mama.
-Tak mamo. My bardzo cieszymy się z waszego ślubu, ale...-odparł Satoshi ze smutną miną.
-Ale?- spytał jego tata.
-Udawaj.-szepnął mi na ucho Satoshi. Ja się tylko uśmiechnęłam. On stanął obok mnie. Wziął mnie za rękę i przyłożył ją sobie do twarzy. Ukradkiem oka zauważyłam przestraszoną minę ... "rodziców".
-Niechaj czterdzieści tysięcy braci połączy serca-suma uczuć wciąż będzie mniejsza od mojej miłości.- rzekł Satoshi. Prawie wybuchłam śmiechem. Szybko mi przeszło gdy Satoshi zaczął przybliżać do mnie swoją twarz. Gdy był niewiarygodnie blisko popatrzył mi się w oczy i nie mógł już powstrzymać śmiechu. Wybuchnął, a ja razem z nim. Oboje padliśmy na podłoge i dosłownie tarzaliśmy się ze śmiechu. Rodzice nagle wszystko zrozumieli. Również zaczęli chichotać.
-Hahaha, Etsu... nie mam pojęcia czy masz z czego się śmiać! Hahaha :D Zgłosiłem cię na Julię do przedstawienia "Romeo i Julia"! Hahahaha :D- krzyknął Satoshi, a ja momentalnie przestałam się śmiać. Za to rodzice zaczęli się chichrać jeszcze bardziej.
-Nie no zajebiście... A kto jest Romeo?- spytałam zażenowana.
-Nikt tego nie wie! Hahhaha!- powiedział Satoshi jeszcze bardziej tarzając się ze śmiechu. Chyba go już brzuch rozbolał, bo nagle się za niego złapał.
-Jeny... - westchnęłam. Jako jedyna się nie śmiałam. Korzystając z tego, że Satoshi leży jeszcze na podłodze, przyczołgałam się do niego i usiadłam na nim okrakiem. Rodzice znowu wytrzeszczyli oczy. Ja jednak nie miałam ciekawszych powodów, żeby zrobić coś takiego. Gdy to zrobiłam, Satoshi nagle przestał się śmiać. W pokoju zapadła cisza i główną atrakcją było moje seksistowskie siedzenie na bracie.
-Hmm... mogę się z nim podroczyć-pomyślałam.-Byłoby o wiele ciekawiej niż, to co chciałam zrobić na początku.
Nie zwracając uwagi na stojących obok rodziców, położyłam swoje ręce po obu stronach głowy brata. Zaczęłam się powoli zbliżać. Stykaliśmy się już nosami. I wtedy ku zaskoczeniu wszystkich....


-----------------------------------------------------------------------------------------


Hahahaha :D Jestem ZUA, ponieważ skończyłam wam w takim momencie :D
Mimo wielkiej przepaści w dodawaniu notek dostaliście coś dłuższego i mam nadzieję ciekawego.
Firmowa ochrzanialnia upomniała mnie tylko 3 razy, za co wielce dziękuję. Gdyby było tego więcej to zrobiłabym ci na złość i nie wstawiała notki do listopada :D
Wasza kochana autorka, Setsu :D

REKLAMAAAAA 

SZUKAMY ADMINÓW NA FANPAGE!!!
Kochani! Zapraszam was do lajkowania mojego fanpage! 
Obserwujcie mnie też na TWITTERZE oraz GOOGLE + !! :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz